Dzisiaj przedstawiam wybryk nietypowy – moją długą, luźną pogawędkę na temat mający tylko maleńki związek z grami. Nieco wspomnień, nieco emocji, sporo dziwnych zdjęć Bladego w opuszczonych spodniach. Zapraszam do czytania!
Osoby, które dopiero niedawno rozpoczęły znajomość z DSPodcast mogą nie być w pełni obeznane z faktem, że oprócz gier video posiadam dość absorbujące hobby – ASG. Nie mam zamiaru tutaj tłumaczyć na czym owe ASG polega, nie brakuje w necie filmów i artykułów na ten temat. Zajmuję się tym od ponad 6 lat, widziałem rozwój tego fenomenu i mam cały magazyn opowieści „wojennych” z nim związanych. Dziś czas na dość świeżą opowieść, po której rana wciąż się nie zasklepiła.
Obecnie rynek przepełniony jest replikami broni z całego świata. Półki uginają się od replik karabinów M16, M4, AK74 i ich wariantów. Nie brakuje karabinów wyborowych, pistoletów maszynowych, a nawet podwieszanych granatników i min zdalnie detonowanych. Szyny montażowe wzbogacić można całym wachlarzem celowników holograficznych, kolimacyjnych, lunet, latarek, laserów, chwytów profilowanych i dwójnogów. Spełnić można swoje marzenie posiadania ultra-cichego MP5SD5, siania zniszczenia z M60 wyposażonego w niezwykle pojemny magazynek, repliki karabinów snajperskich dają niezwykłą satysfakcję przeładowania po każdym strzale, a i nie gorzej bawią się rekonstruktorzy historyczni, używający Stenów, Thompsonów, Kar98k, czy nawet Garandów robiących „PSINK” podczas wyrzucania pustego magazynka.
Na przestrzeni swojej kariery zakosztowałem niemal każdego rodzaju działań piechoty – szturman, medyk, zwiad, snajper, raz nawet sprawdziłem się jako saper (ach, cóż to za opowieść). Uczestniczyłem w ogromnych szturmach kilkudziesięcioosobowych drużyn na umocnione budynki, prowadziłem ataki dywersyjne na okopane pozycje wroga z użyciem ekranów dymnych, przeprowadzałem akcje zaczepne działając w jednostce quasi-partyzanckiej, wyruszałem na nocne misje zwiadowcze używając noktowizorów, odpierałem fale ataków siedząc w okopie i licząc ostatnie pociski. To wszystko czasem na przestrzeni jednego zlotu.
Posiadałem broń naprawdę wszelakiej maści. Dla zainteresowanych kolejność posiadanych przeze mnie replik
AK Beta Spetsnaz, M1A1 Thompson (tak, do munduru 101 Airborne), G36K, M14, Type 89 (japoński karabin szturmowy, perełka), karabin wyborowy L96, MP7, AK74S, AKS74U… no i wspominane w tytule SR-25.
Ah, SR-25.
Po wielu wspaniałych bojach z AKS74U w rękach zapragnąłem sporej zmiany. Mimo, że mój „kałaszek” nigdy mnie nie zawiódł i pewnie jeszcze długo by mi służył, chciałem sprawdzić się w innej roli niż szturmana zmieniającego magi w ogniu walki, czołgającego się pod ciągłym ostrzałem, krzyczącego rozkazy do głuchych od adrenaliny kompanów.
Zapragnąłem SR-25 i celnego ognia na spore odległości.
Dość szybko znalazłem używany model w świetnym stanie, wraz z charakterystycznym długim tłumikiem QD oraz dwójnogiem. Zamówiłem dodatkowo magazynki, osłony bocznych szyn RIS, magpulle (uchwyty przyspieszające wyciąganie z ładownic), oraz lunetę dokładnie taką, jak ta używana na oryginale. Jeszcze tylko nowy, profilowany uchwyt snajperski, puszka z laserem i VOILA – krzyknąłem – będę miał swój wymarzony karabin.
Rzeczywistość okazała się jednak bolesna. Po doczepieniu wszystkich elementów karabin utracił wyważenie i jego transport sprawiał spore problemy. Uchwyt snajperski nie pasował do mojego modelu i konieczne było spiłowanie elementów szlifierką. Dwójnóg okazał się całkiem zbędny na warunki ASG, toteż szybko się go pozbyłem i zastąpiłem pionową rączką RIS. Operowanie bronią z zamontowanym tłumikiem przy moim wzroście okazało się niewykonalne i musiałem go nosić w plecaku (nigdy nie przyszło mi go nawet doczepić, nie było potrzeby/okazji). Ponad wszystko problemem okazały się prawa fizyki.
Mimo naprawdę rozsądnej mocy i lufy precyzyjnej, karabin nie imponował zasięgiem. Plany prowadzenia ognia na dalekie dystanse runęły – im szybciej kulka podróżuje, tym większy opór powietrza, tym szybsza utrata celności na dużej odległości. Potężny tunning mocowy pozwoliłby przełamać ten problem zasięgu, jednak wtedy na mniejsze odległości replika mogła by wyrządzić porządne obrażenia. Frustracji nie brakowało – oto mam replikę karabinu, która ma więcej wad niż oferuje w zamian – podobne rezultaty osiągałbym ze zwykłym M16, o wiele bardziej praktycznym i mniej wymagającym w obsłudze. Duża waga i nieporęczność doprowadziła do kuriozalnej sytuacji podczas nocnych manewrów.
Oddział polegał na mnie, bym oddał strzał do ukrytego w nocy strzelca – mając noktowizor udało mi się go zobaczyć, ba, udało mi się nawet podnieść broń. Niestety, noktowizor musiałem trzymać w jednej ręce, drugą karabin i zabrakło mi trzeciej ręki, by uruchomiła laser, którego włącznik zamontowałem na przednim chwycie. Poprosiłem więc kolegę, by podszedł i trzymał za mnie przód broni i włączył laser – taka komiczna dwuosobowa załoga nie sprawdziła się, strzały były oczywiście niecelne i wróg uciekł w gęstwinę.
Z czasem kolejne elementy odróżniające SR poszły w zapomnienie – na zawsze pożegnałem się z ciężką lunetą, tłumik zapodział się w szafie. Zacząłem używać mojej ukochanej, wymarzonej broni jako zwykłego szturmowego narzędzia zagłady. Złamałem swoją obietnicę i włączyłem w niej możliwość strzelania ogniem ciągłym. Na imponującej szynie pod optykę podczepiłem najzwyklejszy kolimator chińskiej produkcji. W pewnym momencie zrozumiałem, że nici zostały z mojej początkowej wizji i z bólem serca sprzedałem SR-25 innej biednej duszyczce, która też snuła przed sobą plany o byciu strzelcem.
Teraz jestem posiadaczem M4 w wariancie TCC, który dopasowałem pod swoje potrzeby. Choć wyróżnia się nieco kolorystyką i ilością modyfikacji, to nadal „zwykła emka”, zakup z rozsądku, nie miłości. Miał być dla mnie tylko narzędziem, niczym więcej. Z każdą kolejną akcją jednak sytuacja ulegała zmianie. Czuję pewną więź z tym kawałkiem metalu – tak, to w gruncie rzeczy tylko bardzo droga zabawka na plastikowe kulki. Kiedy jednak coś raz za razem ratuje ci „życie”, można się związać emocjonalnie. „Zżycie się” z bronią to nic dziwnego, choć nie wszyscy się w ASG do tego przyznają. Ludzie z zewnątrz mogą odebrać to jak skrzywienie, jednak czy fani samochodów, motocykli, a nawet hodowcy tulipanów nie robią tak samo?
Po wielu wspaniałych chwilach z moim M4 niemal całkowicie zapomniałem o przygodzie z SR-25, mimo że wtedy był spełnieniem moich wszelkich militarnych marzeń. Mijały kolejne miesiące, ASG zajmowało mój czas w coraz mniejszym stopniu. Niedawno przyszło mi jednak powrócić do SR-25. Odżyły dawne uczucia, jednak w nieco innym wydaniu. W grze, pozwalającej mi używać mojej ukochanej broni w celu, do którego ją stworzono. Na mapach, wykorzystujących jej potencjał. Ze stylem rozgrywki, który pozwala docenić karabin SR-25, dwójnóg, tłumik QD i lunetę z dużym przybliżeniem, razem tworzących niepowtarzalny system MK 11 Mod 0.
Dziękuję DICE. Dziękuję.
A na koniec obiecane zdjęcie z niesfornymi spodniami :)
The End
ASG to świetne hobby. Niestety mam od niego przerwę ale z następnym rokiem chcę się znów z ASG zaprzyjaźnić.
Kiedyś używałem G36C teraz mam chrapkę na G&P m249 ;)
ja bym BARDZO chciał dołączyć do społeczności asg aaaale … nie mam ekipy to raz. Dwa to to, że strasznie drogie to hobby. Gdybym miał wybierać jakąś broń to byłaby to albo amerykańska M15 wariant A4 lub M416 Hecklera und Kocha. Kocham ten design, absolutnie żadna inna broń mi się tak nie podoba.
Tak, ASG jest świetnym hobby, ale bardzo drogim :( Mam przez to rozumieć że SR-25 krępował ci ruchy przez niewystarczający wzrost? Jeśli tak, to ile trzeba mieć wzrostu żeby czuć się z takim zmodyfikowanym cackiem swobodnie? :P
Ja bym chciał napisać art o swoim małym hobby, ale czuje że spotkałbym się ze ścianą internetowych specjalistów, którzy całkowicie zblokowali by mój pogląd na to co kiedyś nazywałem zainteresowaniami które zgłębiałem i znam :) Artykuł dobry, w typowo bladym stylu z kultową ilością obrazków :D
Jaruto, nie ma czegoś takiego jak przelicznik wzrostu do długości broni :) Każdy inaczej odbiera broń, niżsi ode mnie biegali z SWD, wyżsi preferowali M4 ze złożoną maksymalnie kolbą. Dla mnie SR-25 z tłumikiem to była istna tyczka, z którą maszerując niemal dotykałem podłoża. Po jego odczepieniu uzyskiwał długość około 100cm, czyli tyle, co standardowe M16 – w odróżnieniu od M16 jednak waga była inaczej rozłożona, ciężki front z risami, większa masa body i najważniejsze, ciężar lunety bezpośrednio naciskający nad dłonią utrudniał obsługę. W konstrukcji broni to często nie ciężar, a jego rozłożenie jest decydujące. Co ciekawe, jedną z najwygodniejszych replik jakich przyszło mi używać był M1A1 Thompson – tak, z powodów nieznanych nauce ten design z okresu IIWW okazał się mi najodpowiedniejszy, pomijając trudną obsługę selektora ognia :)
No miałem okazje od Bladego usłyszeć o paru jego fajnych akcjach z ASG. Gdyby chciało mi się zebrać kasę to z chęcią bym się pobawił niestety na razie nici z tego ale w przyszłości kto wie ?
Okej, dzięki za wyjaśnienie szczegółowe.
Też chciałbym się pobawić w ASG ale póki co nie mam kasy żeby pogodzić to z treningami krav maga i k1. Najbliższe miejsce gdzie rozpoczynają ASG jest w Łomży, jakieś 28 km od mojego domu, ale kiedyś posmakuję tej zabawy dla dużych chłopców :)
odin nie krępuj się i dawaj swój artykuł.
No dobrze :) Dziś uświadomiłem sobie jedną kwestię którą muszę w sobie zmienić – muszę mówić wolniej w trakcie nagrań. Odsłuchałem nowy podcast i czasem czuję, że mówię za szybko i niemalże jak na meczu piłki nożnej. Fuuu, każdy pod tak wygląda – po odsłuchaniu mam do siebie pretensje :D
Proszę o więcej takich artykułów o militariach/asg bo ten jest świetny :)
Co do sr25, to sam posiadam ca25 po wielu modyfikacjach z lunetą, tłumikiem QD i zamontowanym dwójnogiem, szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego autor miał tyle problemów. Po 1. dobre ustawienie lunety i jej uzywanie (krzyż balistyczny po coś jest z miarą dystansu). Na górę lunety można zamontować sobie mały kolimator otwarty (kropek), co by mieć pogląd na mniejszych dystansach, niż luneta. Po 2- ciężkie kulki i jeszcze raz ciężkie kulki, bo im cięższe tym celniejsze strzały. 3- wytłumienie GB, przez co jesteśmy mniej wykrywalni w terenie. Do tego dobre maskowanie i można „posnajperzyć”, chociaż moim zdaniem sr25 to atrybut strzelców wyborowych, nie snajperów. Co więcej: z sr25 po dobrym (rozważnym) tuningu i przy użyciu dobrych kulek, przy dobrym wykręceniu HU i ustawieniu lunety można śmiało osiągnąć zasięg skuteczny na poziomie 90-100 m (sylwetka człowieka), jeśli dobrze się kamuflujemy, to nie ma bata, żeby nas odkryli. Niestety snajperstwo/strzelectwo wyborowe w asg jest wg mnie zarezerwowane dla pasjonatów, bo jeśli ktoś nie lubi przez 90% strzelanki leżeć w krzakach bez ruchu i strzału nie nadaje się do tego…no i koszty, niestety tutaj odstraszają wiele osób, bo koszt samego tuningu to kwoty rzędu 1500-2000 zł, chociaż widziałem karabiny z serii SR, które po podliczeniu warte były ok 5000. Tak więc stockowy sr25 z preclufą w żadnym wypadku nie dorówna karabinom szturmowym, jednak po tuningu i używany z głową sieje grozę wśród oddziałów przeciwnika. Szybkostrzelność i celność na sporych dystansach przy załóżmy 550 fps mocy, to zdecydowana przewaga. Z dobrym spotterem strzelec jest w stanie ustrzelić kilka osób, zanim go wykryją/ uda mu się wycofać.