Jak ważna jest promocja gry? Dla Ubisoftu musi być BARDZO ważna, skoro w celu promocji Assassin’s Creed 2 zrealizowano mini-serial internetowy o nazwie „Assassin’s Creed: Lineage”. Czy warto się nim zainteresować i czy może on zachęcić do zakupu gry? Zapraszam do przeczytania recenzji.
Lineage to trzyodcinkowy serial, który można obejrzeć na oficjalniej stronie internetowej i specjalnym kanale YouTube. Choć bardzo się starałem, nie udało mi się jednak znaleźć żadnych danych na temat budżetu, przez co trudno jest ocenić jak wiele Ubisoft wydał na owe filmidło. Jednak biorąc pod uwagę technologię w jakiej zostało stworzone „Lineage” przypuszczam, że nie było to tanie przedsięwzięcie. Ale od początku…
Serial stanowi prequel do wydarzeń opowiedzianych w grze. Głównym bohaterem nie jest tu Ezio, lecz jego ojciec – Giovanni Auditiore, a akcja rozpoczyna się w roku 1476, we Florencji. Przez trzy odcinki (które trwają w sumie niewiele ponad 30 minut) nasz asasyn odwiedzi też Mediolan i Wenecję, ale nie będę zdradzał w jakim celu. Fabuła Lineage nie jest specjalnie zagmatwana, ale w ciekawy sposób wprowadza do Assassin’s Creed 2, dlatego każdy fan gry powinien być zadowolony z seansu. Tym bardziej, że nic za to nie płaci, a Ubi na pewno wydało na film spoooro kasy…
Choć wydaje się to nieprawdopodobne, cały serial został zrealizowany na tzw. green screenie. Oznacza to, że aktorzy przez cały czas byli nagrywani na zielonym tle, a w procesie post-produkcji owe tło zastąpiło renderowane otoczenie. Tą samą techniką zostało nakręcone min. „Sin City” i „300” (oraz, ku rozpaczy fanów, większość scen z „nowej trylogii” Star Wars…). By jednak nadać filmowi spójnego z grą klimatu, graficy zaczerpnęli wszystkie obiekty i lokacje prosto z Assassin’s Creed 2, poprawiając tylko gdzieniegdzie tekstury. Jak się to prezentuje możecie mniej więcej ocenić po załączonych w recenzji screenach. Ogólnie rzecz biorąc – nie jest źle. Trzeba przyznać, że filmowcy wykonali kawał dobrej roboty przy oświetleniu, bo sceny dziejące się w pomieszczeniach są zazwyczaj fotorealistyczne i gdyby nie to, że oglądałem „Making of…”, to nigdy bym nie pomyślał, że wnętrze domu Auditiore zostało zrenderowane na komputerze… Nieco gorzej prezentują się sceny rozgrywające się na ulicach miast. Tutaj już widać tą sztuczność, ale jestem w stanie to wybaczyć z jednego powodu – to jest jakby nie patrzeć „egranizacja”, więc jeżeli czasem film wygląda JAK GRA, to nie mam nic przeciwko. Pamiętam, że oglądając (bardzo słabego) „Hitmana” cieszyłem się jak dziecko, gdy zaserwowano nam ujęcie, w którym 47 po prostu idzie, a kamerą podąża za nim jak w grze. Może z punktu filmowego to nic takiego, ale dla graczy takie detale mają ogromne znaczenie. Dlatego od strony wizualnej nie mogę nic zarzucić „Assassin’s Creed: Lineage”.
Ciekawostka dla niezorientowanych – wielu postaciom w grze Assassin’s Creed 2 aktorzy użyczyli nie tylko głosów, ale też i twarzy. Stąd oglądając Lineage byłem bardzo miło zaskoczony, gdy okazało się że wszystkie postacie z filmu wyglądają i brzmią dokładnie tak jak w grze (no dobra, jest jeden wyjątek, ale o tym później). Tutaj jednak znów pojawia się kwestia „egranizacji”. Jak powszechnie wiadomo, gdy nagrywa się głosy do gry należy pamiętać o odpowiedniej tonacji głosu, a aktorzy motion-capture muszą dość przesadnie gestykulować, by nadać naszym komputerowym postaciom charakteru. Trochę inaczej buduje się aktorstwo w filmach. Kinematografia ocenia zazwyczaj aktorów pod względem naturalności, a tego akurat mi nieco brakowało w Lineage. Wszyscy aktorzy, prócz grającego główną rolę Romano Orzari starają się nieco za bardzo. Przez to, nie mamy wrażenia, że oglądamy film tylko… GRĘ! Od początku do końca „Assassin’s Creed: Lineage” wygląda raczej jak zbiór połączonych cut-scenek z gry. I kto wie – może jest to zabieg zamierzony? Bo na moją wyobraźnię działa to jak najbardziej pozytywnie. Gdybym miał rozpatrywać Lineage tylko jako film, to niestety musiałbym go mocno skrytykować. Jeżeli jednak popatrzymy na to jak na „film promujący grę”, który dodatkowo możemy obejrzeć zupełnie za darmo w internecie – ocena zmienia się na „łałałiła!”. Tym bardziej, że sceny akcji są zrealizowane bardzo przyzwoicie i jedyne do czego mogę się w nich przyczepić, to czasami za szybkie cięcia (choć i tak jest wiele lepiej niż w takim „Dark Knight”). Warto też wspomnieć, że muzyki do serialu nie tworzył Jesper Kydd, ale mimo wszystko klimat został zachowany.
Na koniec zostawiłem sobie jedyną irytującą mnie w tej produkcji sprawę – aktora grającego Ezio. Skoro aktor „głosowy” Ezio nie jest do niego zupełnie podobny, to miałem nadzieję, że w filmie oszczędzą nam widoku kogoś, kto jest tylko „podobny”, bo przecież to zupełnie koliduje z tym idealnym klimatem jaki tworzy reszta aktorów. Niestety najczarniejszy scenariusz się sprawdził i nie tylko pokazano nam młodego Ezio, ale też dano mu nie raz przemówić! O zgrozo… Pierwsza sprawa – chłopak zupełnie nie pasje do Ezio posturą. Młody Auditiore był w grze dobrze zbudowany i miał bardzo męski rysy twarzy. Tymczasem w filmie wygląda jak zwyczajny nastolatek o miłej buźce, cerze aniołka i dziewczęcych oczach i włosach. Charakter postaci też jest całkiem inny. W grze mieliśmy wiecznego buntownika i casanovę, który jednak zawsze słuchał woli ojca – w filmie… ehh… „ciota” to trochę kolokwialne określenie, ale nic innego mi nie pasuje. Porażka na całej linii. Z resztą sami zobaczcie:
Ogólnie rzecz biorąc „Assassin’s Creed: Lineage”, to zapewne jedna z najdroższych form promocji gier w dziejach, ale wydane na nią pieniądze widać gołym okiem. Nie jest to jakiś wybitny film, ale jako ciekawostka i swoista reklama sprawdza się genialnie. Szkoda tylko, że naprawdę niewiele osób ją widziało. Ze sporego grona moich znajomych, którzy przeszli Assassin’s Creed 2 (jeżeli się nie mylę, to również mam na myśli kolegów z redakcji ;) ) nikt prócz mnie nie widział Lineage! Czy to oznacza, że film nie był wystarczająco promowany? Ale chwila – czy należy promować film, który promuje grę..? Ok, nie zbaczajmy z tematu.
„Assassin’s Creed: Lineage” jak najbardziej warto zobaczyć. Kto wie – może nawet przekona to kogoś do kupna gry? Jeżeli zaś jesteś już fanem gier o asasynach, a Lineage nie widziałeś – wstydź się! Leć czym prędzej na YT i napraw swój błąd!
Bizon
No jest niezly!