Wiedźmin 3: Dziki Gon jest kolejną odsłoną gry opartej na prozie Andrzeja Sapkowskiego. Podobnie jak poprzednie części, została wyprodukowana przez polskie studio CD Project RED.
Tytuł ten od dawna była oczekiwany przez graczy. Oprócz oczywistej tęsknoty za ulubionymi bohaterami i chęcią poznania ich dalszych losów, swoje zrobiła także gigantyczna kampania marketingowa.
Nie czekałam na tą grę, nie lubię RPGów. Od niechcenia odpaliłam Wiedźmina 3 i już intro zatrzymało mnie przed konsolą. Zachwycona pięknymi widokami, wsiąkłam bez reszty w ten wspaniały, oddychający świat, pełen gry świateł i cieni, pełen kołysanej wiatrem roślinności.
Historia opowiedziana w trzeciej części przygód Geralta z Rivii jest skomplikowana i wielowątkowa. Rozgałęzia się, prowadząc nas ścieżką poszukiwań Ciri, ściganej przez Dziki Gon, angażując w niepokoje społeczne i polityczne, związane z budowaniem ” nowego porządku”, jednocześnie wplatając w wydarzenia wątek uczuciowy.
Nie grałam w poprzednie części Wiedźmina ani nie czytałam prozy Sapkowskiego, lecz nie przeszkadza mi to zupełnie.Opowieść jest porywająca i nic nie traci przez brak kontekstu poprzednich odsłon.
Zdecydowanie rozmach i odwaga w przedstawieniu wielu kwestii a także forma, w jakiej zamknięta została fabuła w niczym nie przypomina bajki z morałem. W klimatycznie nakreślonych lokacjach spotykamy wyrazistych bohaterów. Nie ma tu postaci miałkich i nijakich. Dotyczy to na równi bogato przystrojonych mieszczan jak prostych wieśniaków. Niezależnie czy są to postacie pierwszo czy drugoplanowe zbudowane są z jednakową pieczołowitością i uwagą: spotykamy królów, z szaleństwem w oczach, flegmatycznych chłopów i rozkapryszone szlachcianki. Nie ma tu jednak czarnych charakterów i dobrotliwych sierotek.
Dualizm moralny dotyczy nie tylko bohaterów lecz także wyborów, których dokonujemy, wskazując konkretną opcję dialogową. Zawiłe kwestie sposobów postępowania postaci nadają nowy wymiar tej fantastycznej historii i bohaterom. Dodatkową zaletą opowieści jest właściwe tempo fabularne, stopniowo odsłaniające kolejne sekrety, we właściwym czasie podające kolejne części polityczno-obyczajowej układanki i odsłaniające miejsca, które powinniśmy odwiedzić.
Zajęć w grze mamy mnóstwo poczynając od naprawdę sporej ilości misji fabularnych przez zatrzęsienie misji pobocznych aż do pomniejszych lecz równie licznych atrakcji. Jeśli dołożyć do tego bardzo rozbudowane zbieractwo oraz grę w Gwinta otrzymamy kilkaset godzin satysfakcjonującej rozgrywki. Dodam, że Gwint nie jest zwykłą grą karcianą, lecz rozrywką logiczną. Karty oprócz wartości numerycznej posiadają także określone funkcje i zdolności.
Zadania główne są bardzo rozbudowane i wymagają wypełnienia szeregu czynności, żeby je ukończyć. Poboczne, choć krótsze, są niemniej interesujące i nie polegają tylko na galopie z punktu A do punktu B i z powrotem. Z każdym wiąże się odrębna opowieść i tajemnica, a żeby je wykonać musimy przeprowadzić wiedźmińskie śledztwo, często z użyciem wiedźmińskich zmysłów. Niekiedy konieczne jest rozpytanie świadków, zdobycie przedmiotów lub mikstur, zastawienie pułapki. Jednocześnie kolejność wykonywania zadań jest dowolna, jeśli tylko pozwala nam na to osiągnięty level.
Decyzje, jakie podejmujemy wykonując misje główne i poboczne, mają wpływ na losy postaci i miejsc, a także na kierunek rozwoju fabuły. Niektóre wątki pchają jurnego Geralta w ramiona starych i nowych kochanek. Bezpruderyjne, pozbawione infantylności podejście do spraw fizyczności, owocuje scenami erotycznymi, które są śmiałe lecz nie wulgarne.
Oprócz zadań do wykonania mamy także zlecenia wiedźmińskie, znajdowane na tablicach ogłoszeń lub uzyskane od postaci, dręczonych przez potwory, poszukiwania rynsztunku oraz odwiedzanie miejsc oznaczonych na mapie znakami zapytania. Są to nieodkryte lokacje: opuszczone wsie, obozowiska bandytów, siedliska potworów lub ukryte skarby. Odwiedzone pytajniki zamieniają się w ikony oznaczające rodzaj znaleziska, a te już zebrane zmieniają kolor z białego na szary. Dzięki temu łatwiej jest określić gdzie byliśmy i co udało nam się zrobić, a z czym trzeba jeszcze poczekać do wyższego levelu. Wszystkie te znaczniki znajdziemy na mapie. Są na niej zaznaczone miasta, wsie, budynki i punkty szybkiej podróży. Znajdziemy tam także znacznik wskazujący miejsce wykonania aktualnego zadania, oraz tablice ogłoszeń i odkryte punkty szybkiej podróży i wiele innych.
Mapa jest czytelna i naprawdę pomocna w eksplorowaniu świata gry, który jest ogromny. Co prawda jego rozmiar odbiega nieco od górnolotnych zapowiedzi studia, jest jednak zupełnie zadowalający. Odległości możemy przemierzać pieszo lub konno, jak też skorzystać z szybkiej podróży.
Właśnie, konno. Do dyspozycji mamy wierzchowca, Płotkę. Wprawdzie jest to szybszy środek transportu aniżeli własne nogi, ale za to oferuje podróż obfitującą w nie zawsze miłe niespodzianki. Pomijając, że koń boi się wody, nawet niezbyt wysokiego wzgórza i mokradeł to dodatkowo potrafi blokować się między drzewami albo zahaczyć się o niewielki kamień, a to nie wszystko. Nasza klacz potrafi lewitować lub stać na przednich kopytach trzymając zad nad głową i przyjmując pozycje rodem z kamasutry by w końcu odkręcić się niespodziewanie i dotknąć ziemi wszystkimi kopytami. Zdarzyło mi się też, że wezwana szkapa wlazła do domu, zaparkowała w głową w kominku i żadna siła nie była w stanie jej stamtąd wywabić. O niespodziewanym stawaniu dęba, czy pojawianiu się w najdziwniejszych miejscach nie wspomnę. Nieszczęsne zwierzę jest chyba najbardziej zabugowanym elementem w całej grze.
Szkoda tym bardziej, że podróżujemy wiele i właśnie przemierzając przestrzenie mamy okazje przyjrzeć się perfekcyjnemu światu, pełnemu klimatycznych drobnostek, a jednocześnie zgromadzić kilka zadań pobocznych czy odnaleźć porzucone w spróchniałym pniu floreny. Przemierzając świat gry miniemy stojące tuż przy drodze szpalery szubienic z wisielcami dyndającymi ku przestrodze, przeczytamy obwieszczenia zawieszone na drzewach i płotach, napotkamy mieszkańców zgromadzonych przy kapliczkach czy też urządzających konne wyścigi. W lasach i na polanach zbierzemy rośliny potrzebne do stworzenia mikstur magicznych, powalczymy z czającymi się w krzakach dzikimi zwierzętami i potworami. Obejrzymy też kwitnące przepięknie sady, lśniące oblodzone górskie zbocza, posłuchamy jak chlupocze woda.
Miasta w grze są gwarne i kolorowe, przechodnie rozmawiają i podśpiewują. Komentują zachowanie Geralta lub samą jego obecność. Mieszkańcy plują, klną, karczmy są pełne gości. Wieś w grze jest gnuśna, cierpka, surowa. Klimatem zawieszona gdzieś między Starą baśnią, a Janosikiem, zamieszkała przez porywczych, ubogich chłopów.
Każdą napotkaną postać można zaczepić. Choćby miała mruknąć tylko „Hmmm?” to jednak można. Te interakcje to naprawdę miły akcent.
W wiedźmińskim świecie wszystko wpisane jest w rytm doby, niczym w reymontowskich „Chłopach”. Wraz ze wschodem słońca lokacje zapełniają się postaciami, które przed brzaskiem smacznie spały w chatach; budzą się kupcy i kowale. Z wieczora zaczynają się bale, nocą wypełzają upiory; tylko burdel jest czynny cały czas.
Jestem zachwycona odwołaniami do polskich zwyczajów, kultury, słowiańskich bóstw i wierzeń, jak też smaczków wplecionych w dialogi i zachowania mieszkańców. Pędzę przez miasto, a przechodnie pytają mnie: „ Jak żyć Wiedźminie?’, kobieta myjąca podłogę w chacie nuci sobie pod nosem „…mój jest ten kawałek podłogi”., a obrządek dziadów, garściami czerpie cytaty z mickiewiczowskiego utworu. Niby takie nic, a cieszy tak samo jak „ Fakt” na stole w Dead Island.
Zależnie od regionu widać różnicę w konstruowaniu budowli, układzie czy wystroju wnętrz. Są więc zarówno budynki drewniane, kryte strzechą, jak też wykute w skale w kamienistym i górzystym Skellige.
Przy okazji warto wspomnieć o strojach, które jak wszystko inne w Wiedźminie 3 wyglądają świetnie. Pełne są najmniejszych detali: koronek, spinek, pasków. Można doskonale rozróżnić fakturę i rodzaj tkaniny, z jakiej wykonany jest ubiór.
Kolejnym plusem są błyskotliwe dialogi: zabawne, czasem ironiczne, niejednokrotnie wzbogacone siarczystym przekleństwem. Należy podkreślić, że polski dubbing wypada tu świetnie.
Jeśli jesteśmy przy doznaniach audio nie sposób nie wspomnieć o genialnej oprawie muzycznej Wiedźmina. Ścieżka dźwiękowa idealnie wpisuje się w stylistykę gry, przygrywając słowiańską, folkową nutą. Do posłuchania tutaj:
Mamy za sobą rys ogólny więc zajmijmy się na chwilę naszą postacią i jej rozwojem. Postęp ilustruje przejrzyście skonstruowane drzewko, gdzie możemy inwestować zdobyte punkty doświadczenia w dowolnie wybrane umiejętności oraz wykupić dla nich ulepszenia. Wraz z wydawaniem punktów w wybranych gałęziach odblokowują się nowe modyfikacje i zdolności. Dostępna jest także opcja zresetowania dokonanych wyborów i rozłożenia punktów doświadczenia raz jeszcze. Możemy dokonać tego zażywając Eliksir Oczyszczenia, dostępny u niektórych sprzedawców.
Eliksiry i odwary możemy sporządzać sami, jeśli znajdziemy bądź zakupimy ich schematy i przy tym dysponujemy potrzebnymi składnikami. Znajdziemy je w ekwipunku, podzielonym na zakładki dotyczące pancerza oraz broni i ich usprawnień, mikstur i żywności, przedmiotów fabularnych, rupieci oraz książek. Podział jest czytelny i wiadomo gdzie szukać konkretnego przedmiotu. Nadmienię tylko, że sterowanie w ekwipunku jest powolne i przyciężkawe.
Zdobywanie punktów doświadczenia pozwala nam posługiwać się coraz bardziej zaawansowaną bronią, do której dodatkowo możemy montować ulepszenia. Zarówno broń jak zbroja ulegają zużyciu podczas walki, co sprawia, że przestają spełniać swoje funkcje. Dlatego od czasu do czasu musimy skorzystać z usług kowala czy płatnerza.
Dysponujemy bronią białą: mieczem srebrnym i stalowym, kuszą ładowaną różnymi rodzajami bełtów oraz petardami. W razie potrzeby podczas walki możemy wspomagać się magicznymi miksturami i znakami. Wszystko razem tworzy potężny oręż.
Sama walka jest prosta, składająca się z kombinacji ciosów szybkich i słabych oraz wolniejszych i mocnych, oraz uników, uskoków i parowania ciosów. Nigdy do tej pory nie spotkałam tak intuicyjnego i przyjemnego sposobu walki, bronią krótkodystansową. Mimo, że nie lubię slasherów, w Wiedźminie trzecim posługiwanie się mieczem to czysta przyjemność. Jakby tego było mało do unicestwiania wrogów możemy użyć także elementów otoczenia: wybuchających beczek, łatwopalnych oparów bagiennych czy gniazd pszczół. Możemy także siać śmierć i zniszczenie nie ruszając się z siodła.
Podsumowując mogę stwierdzić, że gra porwała mnie swoją urodą, niebanalną historią i bardzo przystępną mechaniką. Przepiękne widoki, niezwykłej urody postacie kobiece, wyraziste postacie męskie, pietyzm z jakim wykonano stroje i język gry swojski, luźny ale nie rynsztokowy oraz genialna oprawa muzyczna bezwzględnie zasługują na pochwałę.
Z pewnością wyrazy uznania należą się REDom za opiekę „podystrybucyjną”: tworzenie łatek na bieżąco i udostępnianie większych i mniejszych darmowych dodatków.
Oczywiście jest w grze kilka niedociągnięć, zdarzają się błędy, jednak patrząc na całokształt łatwo o nich zapomnieć i wybaczyć.
Lepiej bym Wiedźmina nie ujął ;) dodam tylko, że w grze odczuwa się swoje wybory dosłownie wszędzie(np. doprowadzenie do skazania Birny Bran na przykucie do skały i pożarcie przez ptactwo, gdzie podróżując przez Skellige można ją potem znaleźć pokutującą za swe czyny ;) )
Gdybym nie miał Wieśka przekonała by mnie ta recenzja żebym go kupił :)
Piękna , fachowa i bardzo zachęcająca recenzja….
Recenzja super, świetna, odlotowa!
Opis bardzo dokładny napisany świetnym językiem, zrozumiałym dla początkujących. Recenzja naprawdę zachęca do zakupu gry. Bardzo podoba mi się ujęcie tematu „na wesoło”niedociągnięć w grze, które zostały ujęte nie jako problem nie dorozwiązania, tylko jako coś co wymaga od nas interakcji, przy której również można się świetnie ubawić.
Nie wiem, czy ta gra jest taka świetna, czy osoba, która ją opisała jest taka świetna.
Super reklama gry. Myślę, że producent może być dumny z tego opisu.
Fajna recenzja ale to jeszcze nie koniec. Będą jeszcze dwa płatne dodatki , które miejmy nadzieję dostarczą nam kilka godzin niezłej zabawy.
Świetny tekst, najlepsza recenzja ever! :)
No, no, gratuluję udanej recenzji. :)
Gra jest świetna, nie ma co do tego wątpliwości. Moim zdaniem to najlepszy RPG z otwartym światem, w jaki grałem do tej pory.
No ale starczy już tego słodzenia, taki ze mnie wichrzyciel, że muszę rozwiać atmosferę „ochów i achów” i doczepić się do kilku mankamentów, których nie poruszono w recenzji.
Jeśli chodzi o znaczniki na mapie z różnymi tajemnicami – po pewnym czasie odechciewa się je odkrywać, bo większość to obozowiska bandytów, skrywające w sobie co najwyżej jakiś badziewny sprzęt, który nie umywa się do ekwipunku z zestawów szkół wiedźmińskich.
Właśnie, sprzęt – jest go dużo do zebrania, ale większość idzie na sprzedaż, bo zestawy wiedźmińskie zapewniają lepsze statystyki (i możliwość ulepszeń).
System przyznawania doświadczenia za wykonane zadania miejscami kuleje, bo jeśli pokręcimy się trochę po świecie i poexpimy, a następnie będziemy chcieli wrócić do zadań przypisanych dla niższych poziomów, gra nas nagrodzi całymi… 5 punktami doświadczenia. Przez co najmniej miesiąc po premierze gry, zanim wprowadzono łatkę, bywał to nawet 1 punkt doświadczenia. Rozrzut zadań po świecie gry też bywa dziwny, bo np. dla zadania z Lambertem, które wymaga popłynięcia na Skellige, powinno się mieć chyba 10 poziom, podczas gdy główny wątek sugeruje udanie się na wyspy dopiero na 12 albo 14 poziomie.
Zlecenia na potwory – większość jest fajnie i ciekawie skonstruowana, ale po wykonaniu kilkunastu zleceń zaczynamy dostrzegać schemat, który się powtarza – pogadaj ze zleceniodawcą, zbadaj miejsce ataku, pójdź po śladach, dorwij poczwarę. Oczywiście ciągle są to ciekawsze misje poboczne od tych, które mają do zaoferowania konkurencyjne komputerowe RPGi.
Te niewielkie wady bledną jednak w zestawieniu z masą zalet gry, które wymieniła Misiunia. W dodatku są one akceptowalne, bo zaczynają przeszkadzać w pewnym stopniu dopiero po kilkudziesięciu godzinach gry. W końcu nuda, schematyczność czy powtarzalność tyczą się każdego „open worlda” – kwestią jest tylko ilość czasu, po jakim poczujemy się znudzeni. Na tym polu Wiedźmin 3 spisuje się koncertowo, czego dowodem jest moje 130 godzin spędzonych w grze (a szykuje się więcej).
Polecam, pozdrawiam,
Jaracz :)
Sama recenzja zachęca do zakupu gry , grałem w poprzednie 2 części jak i czytałem prozę Sapkowskiego , a z tego co widziałem i słyszałem to gra jest świetna i napewno nie opuszczę tego tytułu :D
Recka spoko.
Ale…misiunia07 ?
misiunia07@buziaczek.poczta.onet.pl ? ;)
To jakieś nowe alter-ego któregoś z prowadzących ? Odin, np. ? ;>
Dzięki za miłe słowa :)
Tak, Misiunia07. Zwykła, bez buziaczka :)