Recenzja: Batman: Rok Pierwszy


Niespodzianka – SingleShocka nie będzie! Nie ma jedna co płakać, bo mamy coś w zamian. Batman to ostatnimi czasy gorący temat – głównie za sprawą Arkham City, ale nie tylko! Dziś prezentujemy Wam eksperymentalny materiał, w którym Bizon przedstawi swoją opinię o bardzo świeżej ekranizacji komiksu „Batman: Year One”. Bez obaw – video nie zawiera dużych spoilerów. Czekamy na wasze komentarze!

Informacje o Bizon

Człowiek rąbiący beton siekierą, zapalony gracz, ambitny filmowiec, początkujący basista, dusza towarzystwa, niedzielny dziennikarz i powieściopisarz… a pomyśleć, że zawsze marzył o zostaniu Batmanem…
Ten wpis został opublikowany w kategorii Recenzje i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „Recenzja: Batman: Rok Pierwszy

  1. jaruto pisze:

    Batman z The Year One całkowicie odcina się od wizerunku ukazanego zarówno przez serial Batman:The Animated Series jak i Mask of Phantasm, głównie mam tutaj na myśli to, jak wygląda, i kto jest jego odbiorcą. Ekranizacja Year one jest dużo mroczniejsza od tego co do tej pory nam zaprezentowano w filmach animowanych chociaż nie ukrywam że nie wystarczająco, ponieważ zabrakło tutaj przemyśleń zarówno u Gordona jak i Batmana, które budowały nastrój w komiksie Franka Millera więc zgadzam się z tym minusem Bizon.
    Dobra recenzja i dostatecznie wyczerpująca aby zachęcić nawet tych którzy o Batmanie słyszeli tylko z filmów ;)
    Obejrzyjcie bo warto! Moim zdaniem Batman Franka Millera jest tak dobry również dlatego gdyż ukazuje Batmana jako człowieka z krwi i kości, ze swoimi problemami z którymi zmaga się na codzień.

  2. Non pisze:

    Ja również oglądałem Year One. Niewiele Batmanów widziałem, ale jakieś tam porównanie mam. Widziałem Burtonowskie, oczywiście, wspomniane „Mask of the Phantasm”, „Powrót Jokera” oraz „W cieniu Czerwonego Kaptura”. Ze swojej strony, polecam „W cieniu Czerwonego Kaptura”, główna oś fabuły jest… bardzo naciągana, ale postać Red Hooda jest więcej niż interesująca. Jako młodziak bardzo lubiłem Batmana Przyszłości, więc muszę polecić również „Powrót Jokera” (choć też fabuła naciągana… że hej).

    Co do Year One. Bardzo mi się podobał. Z tym że… To nie jest film. Bizon wspomina, że sceny są identyczne jak w komiksie (nie przepadam na komiksami, nie czytałem, więc muszę uwierzyć na słowo). Ja mam wrażenie, że to j e s t animowany komiks. Wrażenie to potęguje, tutaj też Bizon zauważył, styl graficzny nawiązujący do anime. Animacja ruchu jest dobra, ale oszczędna (w typowy dla anime sposób), co przy statycznych scenach potęguje wrażenie, że to wszystko z komiksu pochodzi i od komiksu się zaczęło. Same rysunki, bliżej im do „Czerwonego Kaptura” niż „Maski” (Maska była typowo staroszkolno cartoonowa, Red Hood trochę się od tego oderwał), co ja akurat lubię.

    Są jeszcze monologi wewnętrzne. Mnóstwo. Bizon mówi, że jest ich zbyt mało, ja mówię, że za dużo. Fabuła budowana jest tymi monologami. Bardzo dobrze napisanymi, emocjonującymi, ale… Cóż, to pewnie kwestia gustu, ale ja niezbyt takie rozwiązania lubię.

    Co do samej postaci Gordona. Matko, to jest świetna postać! Moje pierwsze skojarzenie, Gordon to takie skrzyżowanie Eastwooda z robotem Marvinem z „Autostopem przez galaktykę” ;). Na poważnie, to jest jedna z najbardziej intrygujących postaci, jakie dane mi było zobaczyć w filmie. Policjant, który nie widzi sensu w działaniu, nie widzi powodu do robienia czegokolwiek… A jednak ciągle walczy. Tak samo jak z „tymi złymi” walczy ze sobą. I wszystko robi z kamienną twarzą. Nie chcę spoilować, ale jeśli będziecie oglądać, zwróćcie uwagę na jego twarz podczas sceny walki przy samochodach. Nic, pustka. Ani zadowolenia. Ani obrzydzenia. Ani poczucia dobrze spełnionego obowiązku. Chciałbym dowiedzieć się co siedzie w jego głowie… To właśnie dlatego między innymi brakuje mi w filmie scen dialogów. Napisałem głównie o Gordonie, bo jego postać, gdy oglądałem inne filmy, jakoś mi umykała. Ale w Year One, to Batman odchodzi na dalszy, ale tylko troszkę dalszy, plan. I całe szczęście, bo jego zna każdy :).

    To chyba wszystko co chciałem napisać… Nie jestem w tym dobry, mam nadzieję że zbudowałem zdania w sposób zrozumiały… Bo szkoda by było, rozpisać się bez potrzeby :).

  3. odin pisze:

    Uważam, że takie komentarze są wystarczającym podziękowaniem za wkład pracy jaki wchodzi w takie nagranie :) Mam nadzieję że spodoba Ci się moja recenzja „Under the Red Hood” – już niedługo.

  4. Bizon pisze:

    Dzięki za komentarze towarzysze :).
    Swoją drogą – nie wiem czy wszyscy to wiedzą, ale swego czasu była planowana aktorska ekranizacja Year One, którą miał się zająć… Darren Aronofsky! Cholera, jakbym chciał to zobaczyć! Widzę ogromny potencjał jaki mógłby wyciągnąć ten reżyser z postaci Gordona… Ale ostatecznie projekt upadł, a to co z niego zostało, okazało się być Nolanowskim „Batman: Begins”…

  5. jaruto pisze:

    @Non
    Monologów akurat w komiksie było więcej aniżeli w tym filmie, a najbardziej ubolewałem nad brakiem ich w scence gdzie Batman po raz pierwszy atakuje jakąś nie znaną nam grupę przestępców. Ta scenka była bez emocji, podczas gdy w komiksie Batman miał dylemat który miał zadecydować o czyimś życiu i wydaje mi się, że można było przedstawić ją w ten sposób że akcja mogłaby na chwilę zostać efekciarsko spowolniona i bohater wtedy miałby czas na przemyślenie swojej decyzji w postaci szybkiego monologu.

    @Bizon
    Tego nie wiedziałem, wielka szkoda że zdecydowano się na Nolanowską wizję, nie przepadam za tym urealistycznianiem Batmana, a kostium który nosi Bale wybitnie mi się nie podoba, głównie ze względu na to, że wygląda w niej nie jak nietoperz a jak futurystyczny kot.

    Ja też mam ciekawostkę :) Niedawno wyszedł komiks „Joker” http://www.empik.com/joker-azzarello-brian,p1044947236,ksiazka-p autora Briana Azzarello który stylistyczne podobny jest do wizji Nolanowskiej. Akcja jest przedstawiona oczyma pewnego sługusa który jest wpatrzony w Jokera jak „ciele na malowane wrota”, co ciekawe, w tym komiksie nie uświadczymy występu Batmana.

  6. Bizon pisze:

    Zgodzę się z Jaruto – scena kiedy Batman atakuje tą grupkę na balkonie w komiksie jest w wiele lepsza. W komiksie mamy pełny opis STRACHU i bólu jaki nasz Nietoperz przeżywa w tej scenie. W filmie ona po prostu jest, ale nic specjalnego nie robi..

  7. odin pisze:

    Czyli standard jak na porównanie komiks – film ;)

  8. Altairus pisze:

    Świetna recenzja zachęciłeś mnie do obejrzenia Year One i Mask of the Phantasm. Niedawno oglądałem Under the Red Hood, ale z przyjemnością posłucham twojej opinii.
    Od siebie polecam Turtles Forever fabularnie nic specjalnego ale graficznie wygląda bardzo ciekawie. Tak jak w kilku odcinkach Spidermana widzimy spotkanie Żółwi z kilku wymiarów (3) ale w przeciwieństwie do pająka bohaterowie jak i ich światy różnią się nie tylko designem ale też kreską i animacją. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/3/3e/Turtles_Forever_All_Turtles.PNG

  9. Blady pisze:

    Mi naprawdę trudno byłoby powiedzieć, że Batman: Rok pierwszy to dobra opowieść o Batmanie. Ba, uważam, że to nie jest nawet dobra animacja. Niemal wszystkie historie, które aktualnie opowiadają o przygodach Nietoperza zakładają, że wszystkim znany jest świat i mitologia. Nie ominęło to tej produkcji, która sięga jeszcze dalej – raz zakłada, że wszyscy Batmana znamy, żeby potem retroaktywnie modyfikować „Złote Reguły”. Cholernie nie podobał mi się pomysł pokazania początków Batmana (to temat oklepany do niemożliwości), lecz widząc Gordona pomyślałem – ocho, coś nowego, teraz zobaczymy to z jego perspektywy. Nope, just Chuck Testa. Zdecydowanie zbyt wiele pozostawia się na dopowiedzenie, ucieka od trudnych scen przeskakiwaniem w czasie. Postać Batmana osobie postronnej może się wydać niemal psychopatyczna – toż tutaj jego dualizm podniesiono do rangi skrzywienia psychicznego. O ile wątek Gordona jest wyśmienicie depresyjny i realistyczny, tak Batman to ledwie widoczne maźnięcia pędzla, jest żaden i miałki. Cała opowieść jest zbyt krótka, by nawiązać jakąkolwiek więź z postaciami. Czas tracony jest na miernie zrealizowane sceny pościgów poziomem podobnych do pogoni z animacji takich jak Motomyszy z Marsa. Naprawdę próbowałem wydestylować z tej animacji coś nowego i porywającego w mitologii Batmana, ale oprócz wyjątkowo ludzkich problemów Gordona ten film był dla mnie stratą czasu – prawda, nie taką jak np. zbiór anime Batman: Dark Knight, ale to wiele nie zmienia.

  10. jaruto pisze:

    Mocne słowa Blady, ale czy był jakiś inny komiks który najbardziej zbliżył się do powstawania Batmana?

  11. jaruto pisze:

    początków Batmana* (powstawanie jakoś głupio brzmi :P)

  12. jaruto pisze:

    Mocne słowa Blady, ale czy był jakiś inny komiks który bardziej zbliżył się do historii powstawania Batmana bo jeśli nie Year one to co?

  13. Blady pisze:

    To, że ktoś podjął się czegoś trudnego nie znaczy, że musiało mu to się udać. Year One oceniam tylko jako animację, komiksu nie czytałem (animacja jest medium oddzielnym i nie powinno się być zmuszonym czegoś czytać by uzyskać podstawową wiedzę o postaciach pierwszoplanowych). Wiem, czemu to się może podobać – śledząc wątek Gordona nie raz klaskałem z podziwu, jak dojrzale można było pogłębić tę postać. Jeśli byłaby to reklama komiksu, zapowiedź serialu animowanego, albo oddzielna mała side-story z punktu widzenia Gordona, to bym nie psioczył. Jako jednak próba przedstawienia „początków Batmana – again, but with a twist!” to uważam swój sprzeciw za zasadny i konieczny.

  14. Bizon pisze:

    Year One (zarówno komiks jak i animacja) nie powstał by „znów pokazać początek Batmana”. Dla mnie to jest po prostu wizja Millera – tego jak ON widziałby początek i rozwój danych postaci. Co z tego, że Batman jest tutaj psychotyczny – czy człowiek przebierający się na noc w Nietoperza i bijący po mordach losowo napotkanych bandytów nie może taki być? Trochę skrzywiony?
    Moim zdaniem Year One w wersji komiksowej i filmowej odcina się od pewnych schematów. Tworzy swoją własną wizję i za to go cenię.
    Przyznam jednak (co też podkreślam w recenzji), że film jest za krótki i nie pozwala do końca zapoznać się z postaciami – choć film trwał jedynie godzinę, to zdążyłem się mocno zżyć z Gordonem. Chociaż to może być nieco subiektywne odczucie, bo nie ukrywam, że do seansu podchodziłem znając bardzo dobrze komiks.

  15. jaruto pisze:

    Pogłębili postać Gordona a spłycili postać Batmana w aniowanym filmie natomiast w komiksie obaj są pogłębieni :D Zabawne.

Add Comment Register



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>