Jak zwykle, EA na kilka dni przed premierą gry postanowiła dać graczom przetestować przez jakiś czas ich nadchodzący produkt. Nieodpłatnie. Jak wypada Battlefield Hardline w obecnej fazie i na co się zapowiada? Czy Orzeł znów rzuci pieniędzmi w Electronic Arts? Zobaczmy…
Nowe, czy nie nowe?
Nie ma co się oszukiwać – nowy Battlefield nie wnosi nic szczególnie niezwykłego do serii. Co prawda trailery i zapowiedzi miały zapewne na celu zwabienie fanów PayDay, obiecując większą otwartość i możliwość grania po stronie i przestępców, i stróżów prawa.
Jednak na próżno ktoś mógłby się łudzić, że EA zrezygnuje ze swojego tradycyjnego podejścia do sprawy i nie zbagatelizuje kwestii przestępstw na rzecz wielkich, masowych strzelanin. I w istocie było mi dane się o tym przekonać – w wersji beta mamy dostęp do, między innymi, trybu napadu na bank.
Rzeczywiście, bierzemy udział w napadzie na bank jako policjant lub złodziej. Rzeczywiście, podkładamy wtedy jakieś ładunki wybuchowe i rozstawiamy wielkie wiertła. Rzeczywiście próbujemy powstrzymać przed tym rabusiów, grając po stronie policji.
Ale chaos, jaki się wokół tego wszystkiego buduje sprawia, że trudno traktować rozgrywkę inaczej, niż jako zwyczajny deathmatch na stosunkowo małej mapie z dużą ilością zamkniętych pomieszczeń. Zwłaszcza, gdy na mapie gra akurat 64 osoby.
Z drugiej strony, zupełnie inaczej wygląda tryb „Fucha”, który zaprojektowano na zasadzie podobnej do zwykłego podboju z poprzednich Battlefieldów: zdobywamy określone punkty na mapie i po pewnym czasie staje się „nasz”, powodując zwiększenie częstotliwości, z jaką drużyna przeciwna traci punkty.
Najbardziej lubię jeździć samonogami
Z tą jednak różnicą, że w Hardline takimi punktami są pojawiające się na mapie pojazdy. Naszym zadaniem jest zatem przejęcie pojazdu i zasuwanie z określoną prędkością, za co zdobywamy punkty i przewagę. Powiem wam szczerze, że dawno żadna rozgrywka multiplayerowa nie wciągnęła mnie tak bardzo, jak tryb „Fuchy” w BFH – szczególnie, że teraz, siedząc na którymś z miejsc pasażerskich, możemy usiąść w oknie i wygodnie sobie strzelać w trakcie jazdy. Pościgi są bardzo emocjonujące i niemal zawsze kończą się paroma większymi wybuchami. I Twoja w tym głowa, żeby wyjść z tego cało.
EA poszło też w końcu po rozum do głowy i wprowadziła normalne sterowanie pojazdami, takie, jak w każdej innej grze z samochodami. Prawy spust – gaz, lewy spust – hamulec/wsteczny. Auta jednak prowadzą się sztucznie i czuć, że nie przywiązywali większej wagi do modelu jazdy. A szkoda, bo gdyby kierowanie autami wyglądało trochę bardziej naturalnie, to pościgi mogłyby stać się jeszcze fajniejsze.
W becie jest oczywiście jeden tryb – klasyczny Wielki Podbój. Odpuściłem go sobie, bo mam go dosyć po ogrywaniu ostatniego Battlefielda na PS4.
„You want mirrion dorrars? Fuck yu! Here bomb!”
Odblokowywanie broni na odpowiednich poziomach doświadczenia zastąpiono dolarami i pakietami. Dolary zdobywamy zasadniczo w ramach doświadczenia, a pakiety kupujemy właśnie za owe dolary. W pakietach znajdziemy tradycyjnie naszywki (w BFH zamiast nieśmiertelników), kamuflaż na broń i „bony” na odblokowanie celowników, lunet, magazynków, laserów itp. itd. do broni.
Wkurzyło mnie to, gdyż wcześniej dostawało się jasne warunki, po spełnieniu których odblokowała się dana część – typu „zastrzel 100 graczy z tej broni”. Teraz mamy pieprzoną ruletkę i miejscami czułem się, jakbym grał w Destiny przed spatchowaniem Cryptarcha.
A pakiety wcale nie są takie tanie. $2.000 kosztuje najtańszy, w którym znajdziemy czasem coś fajnego. Średni kosztuje $7.000, a najdroższy – $20.000. Powiem tylko tyle, że przy dobrej passie z jednego meczu przeciętny gracz jest w stanie wyciągnąć ok. 5.000 punktów.
EA z każdą kolejną grą konsekwentnie wydłuża progresję gracza. Człowiek ze standardową pukawką jest po prostu do niczego i nie ma to wielkiego związku z jego umiejętnościami – podstawowe karabiny są niecelne, niestabilne i nie robią zbyt wielkiej rozpierduchy w ciałach wrogów, ale musimy się z nimi męczyć aż do zdobycia czegoś na przyzwoitym poziomie. To normalne, prawda, ale czasem odnoszę wrażenie, że w Battlefieldach się z tym troszku przesadza.
Muh ears
Na uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa, ale docenić ją możemy dopiero w trybie fuchy. Gdy jedziemy samochodem, słuchamy kawałków rockowych, które są bardzo przyjemne i świetnie oddają klimat otaczającego chaosu. Siedząc w aucie, możemy przełączać kawałki, a po opuszczeniu pojazdu słychać na kilka metrów muzykę dobywającą się ze środka.
Podsumowując, zapowiada nam się całkiem przyzwoity Battlefield. Fanów strzelanek i tak nie trzeba będzie namawiać, a mogę potwierdzić, że nawet pomimo zmiany konwencji w multiplayerze panuje prawdziwa wojna. W niczym to nie przypomina znanych z filmów akcji wojen narkotykowych, a jedynie nadaje pewnego tła. Niezbyt przekonywującego, ale zawsze to jakaś odmiana.
Ciesze się, że publikujesz artykułu i mam nadzieje że twoja strona wypali :) Niemniej pomijając te sprawy – jak wygląda kwestia samych zakupów. Nie wyszczególniłeś dokładnie jak to wygląda. Mamy dolary za które kupujemy pakiety ale są jeszcze jakieś punkty? Mogę poprosić o klarowniejsze wyjaśnienie ;( ?
Punkty i dolary są przyznawane równolegle. Za punkty otrzymujesz kolejne rangi i odblokowujesz bajery w pojazdach. Każda kolejna ranga daje Ci też darmowy pakiet – nie wiem, jak to wygląda w całości, ale pierwsze kilkanaście rang dostawałem same pakiety brązowe (najtańsze). Dostaliśmy zatem zupełnie niepotrzebne skomplikowanie systemu; mogli zostać przy odblokowywaniu broni i elementów z każdą kolejną rangą.
Podstawowy RO-33 z ciężką lufą, laserem i dobrym celownikiem jest lepszy niż goły M416 czy M16. Wiem to, bo grałem nim jako złodziej, do momentu gdy odblokowałem licencję na M416. Mogłem wtedy mieć tę broń dostępną dla obu frakcji. A dodatki łatwo złapać kupując tanie, brązowe pakiety.
Grałem na Łoniaku przez prawie 19 godzin, zrobiłem 45 rank :)
Vramiin, dobrze wiedzieć, że komuś leżą te podstawowe pukawki :) Ja przede wszystkim oczekuję od gnata stabilności, nie znoszę recoila większego niż to konieczne.
Ja też :) A w BFH recepta na stabilność jest prosta – spokojna broń, ciężka lufa, dobry grip i laser. To nie zadziała z np. AKM który spokojny nie jest i rzuca jak szatan, ale z RO-33, M16 i M416 sprawdza się bardzo. Stabilny jest jeszcze ten krótki kałach, chyba AK74, ale nim nie grałem. Za mały zasięg. Ważny jest jeszcze celownik. Jeśli masz typu zwykły Red Dot, bez powiększenia (najbardziej lubię Kobrę) to będzie OK, ale z ACOGiem 4x każda broń rzuca bardzo.
Przez tydzień trwania bety nie udało mi się wylosować ani jednego uchwytu w paczce. ;) Co mnie też wkurzało niemiłosiernie, dlatego postanowiłem sobie zarobić na pierwszą lepszą pukawkę z „Kontrolą” powyżej 95%.
Czasem trzeba kupić, a czasem coś wypadnie. Pod koniec bety kupowałem najtańsze pakiety niemalże hurtowo i dodatków wszelakich do broni miałem opór.
Trzeba zagrać ku chwale sontariańskiego imperium :D
Sontar-Ha! ;)