Czy Alpha Protocol jest porażką roku? Czy można ją do czegoś porównać, określić czym tak naprawdę jest, jako jaką grę powinniśmy ją odbierać? Ostatecznie czy warto w nią zagrać? Na pewno nie jeden z was czytał już opisy, przysłuchiwał się dialogom czy czytał recenzje. Jednak być może istnieje jeszcze pewna część osób jaka nie odpowiedziała sobie na to pytanie. Mam więc nadzieje że ten artykuł może Wam pomóc.
Pewna część czytelników może się już domyślać – TAK jestem fanem gier stealth action. Ta pasja sięga wręcz czasów gdy grałem w gry takie jak Secret Service na x386. Z biegiem lat wspomniana pasja powoli się pogłębiała. Bardzo dobrze pamiętam czasy kiedy po raz pierwszy zagrałem w Tenchu. Niecierpliwość jaka budowała się we mnie gdy wpatrzony w ekran ładowania oczekiwałem na zanurzenie się w świat drugiej części, Tenchu 2, wspominam z łzą nostalgii. Wszystko to koronuje rzecz jasna Metal Gear Solid oraz Splinter Cell. Serie gier które zmieniły całkowicie moje podejście do – mówiąc wprost – gier. Wraz z biegiem czasu pojawiały się kolejne. I odbijały się na mnie mocniej niż reszta. Nie był to oczywiście tylko jeden gatunek: KotOR 1 & 2, Max Payne 1 & 2, Fallout 1 & 2, Broken Sword 1 & 2. Hmmm… zauważam pewną niewielką prawidłowość. To wszystko uzmysławia jednak czym jest i czym tak naprawdę powinna być dobra gra. Tak więc czas na pytanie kulminacyjne. Czy Alpha Protocol może się zbliżyć do tego poziomu?
Niestety Alpha Protocol to wcześniak. Gra wydana za szybko, wydana zbyt pochopnie. Gdyby leżakował jeszcze pół roku… mielibyśmy do czynienia z powrotem do zapomnianych tradycji. Do rzemiosła jakie zostało wyparte poprzez tak zwaną marketingowość produktu. Lecz o tym za chwilę.
Zacznijmy z rozmachem. Gdyby Alpha Protocol nie został wepchnięty w niszę rynkową tak bezmyślnie, tekst ten stałby się lawiną lirycznych zachwytów. Jako bezpośrednia konsekwencja stopnia uber-zajebistości tego tytułu na świecie zapanowałby pokój. Choć jednak tak nie jest, byłoby to caaałkiem proste. Alpha Protocol jest produktem który spoczywał w warsztacie studia Obsidian. Już ten fakt sugerował, że będzie to tytuł dopracowany, ambitny oraz szczególny. I tak rzeczywiście jest… no prawie. Domniemywam, że w pewnym momencie okazało się, że kampania wypromowała grę jaka nie została ukończona a została już medialnie sprzedana. Dlatego Alpha Protocol to gra która pozostawia niedosyt. Mogła by zmiażdżyć produkcje określane mianem rewolucyjnych jednak nie jest w stanie tego zrobić.
Zacznijmy od standardów. Graficznie tytuł nie prezentuje się źle. Twarze postaci oraz ich mimika buduje odpowiedni klimat a reszta otaczającego nas świata wcale nie jest taka najgorsza. Jednakże tekstury są mało wyraźne, animacje postaci niedopracowane a poziomy po jakich się przemieszczamy pozostawiają wrażenie jedynie poprawnego zaprojektowania. Dużo brakuje. Brakuje na przykład lepszych efektów świetlnych lub dostrzegalnych różnic w barwie i temperaturze światła. Wewnątrz czy na zewnątrz, wszędzie tak samo. Wszędzie jedynie poprawnie.
Dźwiękowo jest znacznie lepiej. Muzyka jest naprawdę bardzo porządna i z motywem szpiegowskim komponuje się świetnie. Niektóre utwory zapadają w pamięć, niektóre są zauważalnie „tanie” i pozbawione gustu. Do tej pory nie potrafię zaakceptować tej głębokiej różnicy. Takie problemy zazębiają się naprawdę bardzo wyraźnie. Gdy staramy się skupić na fabule, raz towarzyszy nam podkład muzyczny którego nie powstydziłaby się wysokobudżetowa produkcja filmowa, innym razem najzwyklejszy kicz. Jak to działa na ogólny odbiór nie muszę chyba tłumaczyć. Efekty dźwiękowe? Cóż znów jest jedynie poprawnie. Karabin snajperski brzmi jak karabin snajperski, a wybuch granatu jak należyty wybuch. Jednak to tyle. Nic nas pozytywnie nie zaskoczy. Nawet na chwilę. Ostatecznie jednak honoru tytułu broni stuletni bastion, którym są dialogi. Czy i tutaj Alpha Protocol jest jedynie poprawna? Tym razem jednak można odetchnąć z ulgą. Od samego początku do samego końca w grze nie uświadczymy taniej i nieprzekonywującej linii dialogowej. Można wręcz stwierdzić, iż w tym wypadku Alpha Protocol trzyma wysoki poziom. Nie jest on może najwyższy jednak na tyle wysoki, że pozwala niezauważalnie wciągnąć się w klimat gry.
Czas na fabułę. Lecz co tak naprawdę stanowi tą fabułę? Czy jest banalna? Bynajmniej. Czy przesadnie skomplikowana? Skądże. Więc co można o niej powiedzieć? Dla każdego będzie inna. I jest to o tyle śmiałe stwierdzenie co prawdziwe. Fabuła jest kręgosłupem całej gry. To ona stoi przed masami ludzi jacy ją krytykują i ona też zbiera pochwały za bycie jej sukcesem. Opowiedzieć o całym systemie jaki posiada Alpha Protocol to naprawdę poważne wyzwanie.
Zacznijmy do tego, że dialogi mają rzeczywisty wpływ na „świat naszego bohatera”. Jest to czynnik jaki określa naszą wiedzę na temat tego co się dzieje, jak możemy reagować, jakie interakcje będą w naszym zasięgu a o jakich nie będziemy mieli najmniejszego pojęcia. I jest to potraktowane naprawdę z rozmachem. Nie unikniemy porównań. Rzekomy prekursor tego rozwiązania Mass Effect, zostaje zmiażdżony. W porównaniu wypada jak tania i dziecinna książeczka. I popchnąć można to jeszcze dalej. Wystarczy uświadomić sobie że w Mass Effect funkcjonuje zasada, iż bardzo wiele problemów można zażegnać przyjmując postawę skrajnie dobrą lub złą a czasem nawet i bez tego rozwiązanie na 100% bywa w naszym zasięgu. Dostępność takich możliwości jest mocno zaakcentowana, zaś wskaźnikiem potencjalnego rozwiązania staje się pasek stanowiący sumę naszych dobrych/złych uczynków.
Natomiast Alpha Protocol jest grą w której akcja zależy od dialogu. Dialog od tego co już faktycznie poznaliśmy a nasza wiedza opiera się na poprzednich rozmowach, dokumentach i notatkach jakie zostały przez nas przechwycone. Opiera się na informacjach jakich dokopaliśmy się w serwerach komputerowych, informatorach jakich przekupujemy, konkretnych działaniach jakich się podejmujemy, biografiach jakie uzupełniamy a na drodze rozwoju fabuły naszej spostrzegawczości i inteligencji. Brzmi podobnie do Mass Effecta ? Jednak nie – różnice są nieskalowalne. Zaprawdę. Nie-skalowalne.
Alpha Protocol nie prowadzi nas za rękę i karze być świadkiem tych samych faktów lecz z innym przygotowaniem. Mimo, że zaczyna się prostolinijnie cala historia opowiedziana jest z punktu widzenia retrospekcji. Niezależnie czy mamy pojęcie o tym co się w danym momencie dzieje czy też jedynie nam się wydaje, fabuła podąża swoim tempem. Dzieli ona historie na pewne rozdziały, jednak nieprzerwanie odwołuje się do tego czego byliśmy już świadkiem. Mówiąc inaczej, kształtujemy nasze dalsze przygody nie tylko dzięki temu, że wykonujemy misje, a również dzięki temu, że uczestniczymy w rozmowie o ich przebiegu. Łącznie budujemy pewien kawałek historii, który będziemy później wykorzystywać jako fundament przyszłego exodusu. Jednak sama rozmowa to tylko wspomniany kawałek. Misje również dopełniają ten fundament. I tak dzięki temu zabiegowi, możemy posiadać różne powiązania fabularne dzięki którym dialogi oferować będą nam inna historie. A tą poprowadzić możemy na zaskakująco wiele sposobów. Szczególnie widoczne staje się to na sam koniec.
Nie możemy się rzecz jasna oszukiwać – to gra. Tylko gra. Do tego tak jak pisałem, gra wydana zbyt wcześnie. Jednak jeśli Mass Effect był dla Ciebie pewnego rodzaju wyznacznikiem tego jak wiele różnych historii możesz stworzyć, Alpha Protocol przesuwa ta granicę na tereny w które casualowy gracz nigdy się nie zapuści. Podpisać mogę się pod tym z pełną szczerością.
Gdy pierwszy raz przechodziłem Mass Effect 2, rozwiązałem wszystkie możliwe dylematy fabularne, skończyłem grę tak, że każdy członek załogi przeżył a każdy znany mi quest został wykonany. Cztery wczytania później sprawdziłem także ile trzeba aby zginąć na misji samobójczej, jak stracić wszystkich lub część członków załogi oraz co będzie dalej. Romanse, kłótnie, egzekucje. W momencie w którym kończyłem grę, nie miała nic więcej do zaoferowania. I ostatecznie dumny jestem z czasu jaki nad nią spędziłem. Czułem się jakbym oglądał dobry film. Film jaki dawał mi możliwość wyrażenia tego kim jestem, stworzenia swojego zakończenia i przeżycie go w sposób w jaki chciałem.
Alpha Protocol to tytuł jaki nie odpowiedział na moje pytania, nie przedstawił mi jednoznacznego zakończenia, zabronił mi posiadania wszystkich informacji i odebrał możliwość wybrania tej idealnej drogi. Ukazał mi, że ludzie jacy chcieli zabić mojego bohatera mogli go jednocześnie szanować za to kim był. Oraz w pewnym momencie obudził gdy uzmysłowiłem sobie, że moje decyzje stały się dla mnie bardziej skomplikowane niż być miały. Okazał się grą która oferuje więcej jak 30, może 40 (?) wariacji dróg jakimi dotrzesz do finałowej misji. I to co najbardziej fascynuje to fakt że żadna z nich nie jest oczywista i widoczna.
Dużo zależy rzecz jasna od tego czy jesteś typem gracza który daje się ponieść wyobraźni. Czy informacje jakie zdobywasz w trakcie gry interesują Cię na tyle, iż je studiujesz. Bo jeśli Mass Effect to płynny film, Alpha Protocol to ciekawa książka. I mimo, że pełna skrajnych dysproporcji – należy ją przeczytać. Żeby wiedzieć że można, że da się, że to rzemiosło fabularne nie jest jeszcze zapomniane. Jeszcze.
Czekając na AP byłem ogromnie zafascynowany tym tytułem… Jednak gdy zobaczyłem pierwsze gameplay-em przeraziłem sie… nie tego oczekiwałem, nie mówię tu o grafice, bo ja się świetnie bawię przy grach z lat 90… sposób gry mi podpadł, nie wiem czegoś mi tam brakuje… Fabuła oki jest B.Dobra… Szczerzę to zgadzam sie w wielu punktach tego artykułu na temat tej gry… Jednak to porównanie do MS bardzo mnie zaciekawiło, może to czas by ponownie spróbować swoich sił w grze :)
Artykuł 6/6 :)
Pozdrawiam,
Aki Evans