Witajcie w tajnym i niespodziewanym 161 odcinku DualShock Podcast. Ja odin zostałem monterem ostatniej szansy. Pomijając kilkukrotne rozpoczynanie edycji od zera dzięki nieocenionej pomocy mojego stabilnego komputera prezentuje wam owoc edycyjnych zmagań :) W podcaście: mniej znane gry które mogliście przeoczyć oraz dlaczego ja i Bizon nie zgadzamy się z Bladym na temat Max Payne 3. Blady szykuje odwet :D Zapraszamy!
Tabelka czasowa dla wersji audio prezentuje się następująco:
Gry które mogliście przeoczyć a zasługują na uwagę:
– Chivalry: Medieval Warfare, czyli niech ryczy z bólu ranny łoś – 1:19
– Project Zomboid, czyli dlaczego prosta przeradza się w bardzo duży projekt – 5:35
– Scribblenauts Unlimited, chwila rozluźnienia po ciężkim dniu – 11:15
– The Binding of Isaac, niewielka gra która zjadła nam setki godzin – 18:05
– Thomas Was Alone, niecodzienna narracja oraz gameplay – 23:05
– Faster Than Light, powiedzieć można tak wiele a to wciąż za mało :D – 26:42
– The Lone Survivor, Silent Hill w 8 bitach – 33:10
– Gunpoint, super rajtki i szpiegowski klimat – 38:12
– Bastion Bizona, bo byście mogli przegapić hultaje! – 46:58
– Hotline Miami, klimat i gameplay rodem ze starych gier na automaty – 51:06
– Metro 2033, bo warto zagrać, bo było w Bundle – 57:56
I temat ostatni:
Max Payne 3 wcale nie jest taki zły jak Blady mówił – 1:06:54
Zakończenie – 1:29:07
No cały dzień od momentu publikacji i jestem pierwszy?? No ale do rzeczy. Po raz pierwszy od daaaaawna siadła mi niemal cała rozpiska. Fajowo!:) No a teraz co mi sie ciśnie na klawiaturę po przesłuchaniu:
– Promocje świąteczne to imo idealny argument w dyskusji o wyższości PC nad konsolami. Tyle co ja gier kupiłem sobie lub tacie w grudniu to istny zawrót głowy. Jakby to tak przeliczyć na ceny wersji konsolowych to jest naprawdę blisko nowej karty graficznej z górnej półki średniego segmentu. Serio. (To tak na marginesie bo sama promocja w dyskusji wspomniana została)
– Z całej tej indyczej grupki interesują mnie w zasadzie trzy tytuły – P.Zomboid, FTL i The Lone Survivol. FTL mam ale jakoś nie potrafiłem się wkręcić i czekam na spolszczenie obiecane przez Iron Squad (co zrobić jak się nie chciało za młodu języków uczyć;p). Paradoksalnie źle rokuje zapowiedzenie przez twórców wydanie wzbogaconej o nowy kontent edycji, gdyż spowoduje to pewnie poślizg i tak wolno idących prac nad spolszczeniem… Lone Survival odpada z tego samego powodu = język… A Project Zomboid kusi, kusi i…. pożyjemy zobaczymy. Na ten moment jak mam ochotę na survival i krafcenie odpalam Minecrafta:)
– Wisienka na torcie – czyli dyskusja o MP3. Ciekaw byłem jak zareagujecie na ten tytuł. Recenzje to ma średnie. Ze znanych mi osób mam jednego kumpla który jest wiernym fanem i przechodził ją kilkukrotnie, a także szpila na multi. A ja? Przyznam, że mam z tym tytułem problem. Oldschool jako zaleta czy wada? Nie umiem się zdecydować. Bo gameplay jest staroszkolny do bólu i jakoś tak nie zawsze wytrzymuje próbę czasu. Druga sprawa – cutscenki…. przeeeeegadane……… przegadaneeeeeeee…… za często NUDNO przegadane…… O ile na początku egzystencjalne, rozbudowane, wielozdaniowe, złożone konstrukcje były miłym dodatkiem z czasem zaczęły nużyć. Naprawdę podszedłem do tej gry z czystym sercem, ale formuła dużo gadania, potem opróżnianie kolejnych aren z tabunów wrogów i znowu dużo gadania nie urzekła mnie. Wrócę, bo chce wyrobić sobie zdanie po całości ale… na ten moment raczej rozczrowanie niż zachwyt.
Dobra robota DPS!
Jeeeeeee, dobra robota dla odina. Powód aby zjeść tort :D
Chris – staroszkolny gameplay w MP3? Czy my graliśmy w tą samą grę? ;) Ja przeszedłem już grę na normalnym i na trudnym poziomie i dawno już nie czułem się tak świeżo grając w strzelankę TPP. No chyba, że za staroszkolność uważasz dynamiczne strzelaniny uciekające od schematów Gears of War.
A co do cut-scenek – rozumiem, że mogły cię znudzić, bo rzeczywiście są nieco przydługie i przegadane, ale wiesz – jesteśmy z odinem starymi Metal Gearowcami, więc gra, w której jest 3 godziny przerywników filmowych to dla nas raczej nic nadzwyczajnego;).
Ja zauważam, że im jestem starszy tym bardziej mi takie coś odpowiada – przynajmniej jeżeli chodzi o tytuły AAA. Ale może jestem dziwny nieco ;)
Bizon – Oczywiście, że staroszkolny. Ciężko czuć świeżość jeżeli gra pod względem mechaniki i konstrukcji otoczenia oferuje dokładnie to samo co 10 (słownie – dziesięć!) lat temu (zresztą to zarzut do wieeeeelu dzisiejszych gier w ogóle, ale to temat do szerszej dyskusji). Rodzielczość wyższa, tekstury ostrzejsze, ale to ciągle ten sam Max i naprawdę nie wiem, czy to jest zaleta…
O Black Flag zapomnieliście? :D
Black Flag jest moim zdaniem – wyborne. Słuchajcie mnie! Nie grałem w żadnego asasina. Nie przeszkadza mi więc durna fabuła, regres/progres gameplayu itd. Pływam po morzach, szukam skarbów, śpiewam szanty, jestem przekoksem i chodzę po dachach i dżunglach w pięknej pirackiej szacie (jedyna rzecz, dla której warto się zapisać do uplay). Piękna rzecz.
Ostatnio o MP3 słyszałem bardzo ciekawą recenzje. Przez połowę gry, to stary, DOBRY Max. W drugiej połowie, to STARY, dobry Max.
Zresztą, zagrałbym gdyby to była gra od Remedy. Polityka i filozofia Rockstara to nie moja bajka (ok, RDR i LANoire im się udało, no ok). Poza tym, szczelanie i szczelanie, tylko szczelanie, no błagam.
Mała lista indie, to ja zapodam swoją małą listę indie :)
Wy mówicie cziwlary, ja mówię Blade Symphony. Gra typowo zbudowana dla walk jeden dla jednego. Czepie troszkę z mechaniki Jedi Outcast/Jedi Academy. Wymaga taktycznego myślenia, czucia dystansu, myślenia oraz balansu postaci (bo ciągle beta i ciągle niektóre postaci są przekokszone). Niestety, czuć że ta gra nie jest skończona. Gdybym chciał poszukać metafory a’la Clarkson: Grając z Blade Sympony czujesz się jakbyś siedział na rozklekotanym krześle, które jest przyklejone do dachu równie rozklekotego poloneza – niby fajnie czuć wiatr we włosach, ale im dłużej tak siedzisz, tym bardziej zastanawiasz się czy aby to wszystko zaraz nie piźnie.
BTW Spec Ops „to” robi specjalnie, Panie drogi.
Cthulhu Saves the World. Mała szydera z jRPG, bardzo samoświadoma i zabawna. Sterujemy Cthulhu, który został pozbawiony swojej magii. Wyrusza więc na quest ku jej odzyskaniu (oraz ku zdobyciu chwały jako typowy jRPGowy „hero”).
Tip – jeśli gracie, grajcie na easy.
Electronic Super Joy. Po prostu bardzo ładny i bardzo wymagający platformer. Dobrze brzmi i miło się gra.
Seria Blackwell. Gra o której gadam WSZEDZIE. Tak powinny być robione dzisiaj przygodówki. Festiwal durnych zagadek? Nie tutaj. Wzięli to co najlepsze, bohaterów, scenariusz, setting, uprościli mechanikę i wydali jako śliczną, świetnie działającą i zapadającą w pamięć grę. Nowa, ostatnia część gry ukaże się w roku 2014.
Paranautical Activity. Jeśli macie dość CODów, Batlefildów i innych durnych shooterów, zapraszam tutaj. Gra jest rouglelike. Gra jest szybka, zręcznościowa i szybka. Oraz zręcznościowa. Kilku bohaterów o różnych umiejętnościach (dużo życia = powolniak, mało życia = sprinter, itd). Gra ciągle jest rozwijana, przykładowo niedługo pojawi się opcja coop. Kumacie. Gra brzmi ciężkim metalem, wygląda jak voxelowy rzyg – jest wspaniała.
Z podobnej bajki, jednak nieco bardziej retro – RetroBlazer. Również polecam.
Shelter. Gra która jest symulatorem borsuczycy opiekującej się małymi borsukami. Musimy zmagać się z przeciwnościami losu, przyrodą, zwierzętami nam wrogimi. Trzeba karmić nasze maluszki, opiekować się nimi… Mała historyjka. Nauczony „nowymi” grami, myślałem „ee, pewnie momenty w których moje małe mogą zginąć to są skrypty. Twórcy pewnie zrobią tak, żeby jeden mi zmarł, wiecie, emocje. No i żebym się mocniej opiekował innymi”. Otóż, zdziwiłem się. W pewnym momencie zostałem sam. Jeden. Wyłączyłem grę i już do niej nie wróciłem.
Graficznie – ciężko powiedzieć. Modele low poly z bardzo ładnymi teksturami w rysunkowej stylistyce i pastelowych kolorach. Wygląda to świetnie i taki art style to coś, co lubię.
Starseed Pilgrim. To jest trudna gra, żeby o niej mówić. Tyle powiem John Blow ją ceni. He? Hę? No. Gra jest czymś z pogranicza logicznej układanki, zręcznościowej platformówki, filozoficznej rozprawy w surrealistycznym świecie… Pogrywam już kilka lat, jeszcze nie ukończyłem, jeszcze nie rozgryzłem. A jestem mniej/średnio inteligentnym i częściowo wykształconym młodym człowiekiem.
Teleglich. To jest moja perełka. Odnalazłem ją dawno temu, ale zgubiłem po drodze. Na nowo ją odnalazłem przy okazji tego, że trafiła na steam. Jest to gra surwajwal horror, w którym nie ma zbyt wiele horroru, ale jest dużo surwajwalu.
Naboje kończą się szybko. Trzeba celować dokładnie, oraz je oszczędzać. Wypstrykanie wszystkiego na pierwszych spotkanych stworkach, skończy się tym, że zginiesz na… dalej spotkanych stworkach.
Wspomniany patent z ograniczeniem pola widzenia gracza, do teoretycznego pola widzenia postaci, działa świetnie. Mimo perspektywy „z lotu ptaka”, nie mamy żadnej przewagi. Widzimy to, co widziała by nasza postać.
W grze istnieje też system craftingu, który jest bardzo użyteczny. Przepisy do budowy kolejnych broni, musimy jednak odkrywać sami. Bronie są mocne, walczymy o każdy strzał – wszystko działa świetnie.
O tej grze, mówią „rogalik”, nie do końca słusznie. Bowiem mamy permadeath, jednak dostajemy coś w stylu save, co pięć ukończonych przez nas poziomów (jeśli zginiemy w czwartym, to zaczynamy od początku). Mapy nie są całkowicie losowo tworzone, zawierają stałe elementy (pokoje itp), które jednak z każdą próbą zmieniają swoje położenie.
Więc, taki trochę rogalik. Nie przeszkadza mi to wcale, system przedstawiony w grze jest bardzo przemyślany, nie potrzebują hardkorowania na siłę. Gra jest trudna. Jeszcze nie udało mi się zajść dalej, jak na trzeci poziom.
The Void. Gra którą na stronie CDA chwalił niejaki jegomość Berlin. A to jeden z recenzentów, którym ufam. Gra jest strasznie trudna, ale można sobie z tym poradzić modami i kodami ( http://www.cdaction.pl/news-35533/the-void-za-grosze—jak-zaczac-grac-i-nie-zniszczyc-klawiatury-ze-zlosci.html ). Warto, bo od „czystej” gry można się łatwo odbić. Odbiłem się i ja, raz drugi… Trzeci raz, zainstalowałem mody. W końcu grało się tak jak trzeba. Oczywiście odbiłem się, bo chcę zacząć jeszcze raz, już na poważnie i tak, jakbym chciał :). Setting jest niesamowity. NIE MA innej gry z tak ciekawym światem, bohaterami, fabułą, mechaniką… Kolor to główny motyw naszego działania. Świat został pozbawiony koloru, który tutaj daje życie. Wraz z naszym pojawieniem się, kolor zaczyna się budzić. Musimy więc się odnaleźć w tym świecie, który działa na całkiem innych zasadach, niż znany nam świat. Siostry są niejako strażnikami koloru. Bracia, są strażnikami Sióstr. Bez koloru, wszyscy oni zostali uwięzieni w patowej sytuacji współzależności, gdzie nie mogą bez siebie żyć, ale nawet razem żyją ledwo. Musimy się zwrócić do kogoś o pomoc, do kogo? To już zależy od nas. Wiele dróg którymi można iść, wiele rozwidleń fabularnych z których wiele ma niespodziewane konsekwencje.
Najnowszą grą tego studia jest Knock-knock, bardzo ciekawy gameplayowo horror.
Thirty flights of loving. To jest dziwactwo, ludzie :). Ciężko mi to opisać… Gra, która używa montażowych sztuczek znanych z filmów, w grafice która zawstydza swoją kanciastością najlepszej jakości pudełka od zapałek. Warto zagrać, bo to całkiem pomysłowa rzecz – a trwa 10 minut.
To the Moon. Gra przygodowa, napisana w RPG makerze. Fabuła wzrusza niejednego zaprawionego w wirtualnych bojach maczo. Chodzi o to, żeby spełnić marzenie umierającego człowieka. I już w tym momencie zaznaczam, że nie pójdzie to w stronę w którą byście się spodziewali. Świetny scenariusz, wypełniony ciepłem, humorem i popkalczerowymi nawiązaniami.
Znowu, tę grę polecam najbardziej, bo ławo się wbić i czerpać przyjemność.
Kings arthur gold. Terrarialike od Michała Marcinkowskiego, znanego wcześniej z Soldata. Bardzo przyjemna rozpierducha, chociaż nie zagrywał się długo – tylko demo.
Risk of rain. Też grałem tylko w demo, jednak to wystarczy żeby powiedzieć, że gra jest co najmniej ciekawa. Rouglelike shooter platformer w pikselartowej grafice, z wspaniała muzyką… Tyle dobrego! Głównym motywem tej gry, jest czas. Im dłużej gramy, tym trudniejsza się staje. Dlatego z jednej strony trzeba się spieszyć, z drugiej zaś eksplorować mapy na tyle długo, żeby dobrać się do potrzebnego ekwipunku.
Tak, lubię indie (chociaż powoli zaczynają one zjadać swój własny ogon ;) ). Jeśli coś, pociągnijcie mnie za język, może coś jeszcze coś ciekawego sobie przypomnę :).
A soundtrack z Hotline jest w folderach instalacyjnych każdej gry (nie wszystkie utwory, ale najlepsze są). A jeśli lubicie szaleństwo Cactusa, polecam rzucić okiem na Keyboard Drumset Fucking Werewolf. Gra-teledysk, szalona i wspaniała.
A Metal Gear Rising meh. Dark Souls ludzie.
Hi there,
Cieszy mnie niezmiernie, że choć odrobinę przejrzeliście na oczy i nie uważacie MP3 za zbrodnię przeciwko ludzkości. Mam szczerą nadzieję, że za jakiś czas przestaniecie patrzeć na MP3 z, nadal widoczną, pogardą, bo to nie jest prawdziwy MP.
A ja wam mówię, MP3 to najlepszy MP w historii. Więcej. To jedyny dobry MP. Serio, przerywniki filmowe oraz in-game dialogues to mistrzostwo świata. Do tego cudowny, niepospolity setting i niejednowymiarowe postacie.
Tyle się mówi o dorosłości i wspaniałości MP1 i MP2, tymczasem są to gry słabe. Lubiane, bo pierwsze, ale słabe. Do bólu zachowawcze, traktujące o problemie, który był najbardziej kiczowatym motywem przewodnim filmów z lat ’80. Gliniarz mszczący się za rodzinę? Serio? To ma być ta dojrzała fabuła? Maan, Please… Poziom filmów z gautnku „te, ze Steven Seagalem”.
MP3 to najlepszy MP. MP3 to jedyny warty uwagi MP.
Oj no przesadzasz teraz Konan, przesadzasz ;).
Maxy od Remedy z założenia miały być kalkami motywów noire, które nie biorą siebie całkiem serio. Jasne, że motyw zemsty za zabójstwo rodziny jest stary, ale gra pokazywała wielokrotnie, że ma też drugie dno (sławne sekwencje koszmarów, w których Max obwinia się za śmierć bliskich). Nie zapominajmy też, że pierwszy MP miał bardzo dużo fajnych nawiązań do mitologii nordyckiej.
MP2 był bardzo odtwórczy i pod względem gameplayu niewiele się zmieniło, ale jak widać niewielu osobom to przeszkadzało, bo on po prostu bronił się nadal oryginalną mechaniką bullet time’u.
Max trzeci oderwał się od wyznaczonych przez Remedy schematów fabularnych, pozostając jednak wierny podstawom rozgrywki.
I nie wiem gdzie widzisz „nadal widoczną pogardę” u nas – Ja uważam, że jest to naprawdę jedna z najlepszych gier mijającej generacji i uważam, że to JEST prawdziwy Max Payne.
Non – a właśnie – Black Flag. Faktycznie brak znajomości poprzednich Asasynów w niczym nie przeszkadza? Jak optymalizacja, bo czytałem, że kuleje strasznie?
Chętnie poczytam opinie z pierwszej ręki, tym bardziej, że pierwotnie w podcaście mieliście o nim rozmawiać, czyli graliście? Ożywiam się jak słyszę o sandboxach, a ten podobno oferuje dużo swobody.
Chis. Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem :). Mówię, grałem w godzinę pierwszego asasyna. Ani mnie ta marka nie zaciekawiła, ani nie rozczarowała – po protu nie mój klimat. Nie mogę więc powiedzieć jak Black Flag wypada w porównaniu do poprzednich części. Ale mogę powiedzieć jak się sprawuje jako gra. Przez kilka dni w drodze do pracy nuciłem Morskie Opowieści, to chyba coś znaczy ;).
Fabularny dualizm jest strasznie głupi, strasznie. Wyszedłem z animusa raz – bo gra mi kazała. Przeklinałem każdą minutę spędzoną w tym „świecie”. JESTEM PIRATEM a nie corpo kmiotem (przepraszam wszystkich urażonych, odzywa się moje krew klasy robotniczej). Zostawiam to, nie ciągnę tego.
Czy gra oferuje dużo swobody… Nie wiem. Powiem ci jak gram. Zaczynam w mieście, tam zbieram szanty, szukam skrzyń, zabijam asasyńskie cele, kupuję ulepszenia dla statku, zdobywam informacje co do konwojów i ich tras, wypływam, rozbijam kilka okrętów po drodze do konwoju, rozbijam konwój, namierzam najbliższy fort, zrównuję go z ziemią, analizuje mapy skarbów i patrzę do których mi po drodze, płynę tam, zabijam kilku Hiszpanów, poluję na zwierzaczki, wykopuję skarby, wypływam, po drodze do miasta poluję na kilka ryb i waleni, wpływam do miasta – i od nowa. W mam niesamowitą satysfakcję. Czy to jest swoboda, czy po prostu dobra reżyseria otwartego świata – zdecyduj sam.
System walki jest prosty, każdego wroga można zabić dwoma ruchami, naciskając kółko i kwadrat (psczy). Na chwilę obecną mam tylko dwa pistolety, które zasadniczo zabijają jednym strzałem. Docelowo można mieć (chyba) sześć pistoletów = sześciu wrogów zabitych momentalnie. Normalnie powiedziałbym, że to uproszczenie, ale tutaj daje mi to poczucie takie bycia przekoksem. Niewielu grom taki zabieg się udaje. Gra jest niby stealth, nie? Skradałem się tylko w tutorialu. Jestem piratem. Pirat się nie skrada, chyba że do portowej dziwki. Wpadam, strzelam, robię zadymę – tak jak trzeba.
Bitwy morskie to świetna rzecz, zwłaszcza jeśli atakujemy jakieś mocniejsze statki, czy karawany. Te drugie to wielkie, potężne skurczybyki, które jeszcze pływają z obstawą. Żeby je zdobyć, trzeba zniszczyć obstawę, mocno uszkodzić główny statek, dokonać abordażu, zabić sporą część załogi oraz kapitana, wspiąć się na ten-maszt-na-którym-wisi-bandera (fachowy termin) oraz tą banderę zniszczyć.
Moje rada – nie przejmujcie się fabułą. Niestety, trzeba się będzie z nią trochę pomęczyć żeby zdobyć wszystkie sprzęty potrzebne do eksploracji i walki (dzwon do nurkowania – fajny, oraz dmuchawka – bez sensu). Oraz, zalogujcie się do uplay i ściągnijcie Edward The Legend Outfit. Pirat w asasyńskim kapturze wygląda idiotycznie, a z tym strojem wygląda tak, jak powinien.
Jeszcze w temacie indyków, znalazłem niedawno tytuł niezmiernie ciekawy, a niezbyt znany.
Hyper Light Drifter. FEZ zmieszany z Zeldą, a wszystko w neonowej kolorystyce. Miodzio.
Sama gra to 2D action adventure, czyli gatunek IMHO zbyt mało popularny wśród indie devów (platformer with a twist…), a szkoda. Bo dobrze zrobiony może przecież zapewnić kupę zabawy.
Polecam zajrzeć na kickstarterową stronę, gdzie jest masa obrazków i informacji.
http://www.kickstarter.com/projects/1661802484/hyper-light-drifter
Ten artstyle jest świetny.
Ło matko po tym podzie żałuję, że nie wziąłem Maxa jak był taniutki ;/
Tematy o indykach fajne, tylko, że to już było, ale punkt wyjścia już macie.
Non, Paranautical Activity, strasznie niedorobiona ta gra, dodatkowo z tragiczną optymalizacją (tak wiem, early access). Skusiłem się z Twojego polecenia, oddawaj pieniądze :P
Lone Surivor, rewelacja prawdziwy Silent Hill w 2D, do tego dość trudna, zaciąłem się w jednym miejscu i już nie wróciłem, ale warte polecenia.
Hotline Miami, REWELACJA, nie odszedłem do kompa dopóki nie skończyłem, co swoją drogą nie trwało długo.
Kings Arthur Gold, zapowiada się naprawdę dobrze, ale trochę za drogie póki co. Musiałbym mieć też z kim w to grać, moze moich kochani bracia z Zakonu Masona się skuszą? :D
Serio? Ja grałem w nią jeszcze jak była dostępna tylko na Desurze – wtedy faktycznie nie działała. Ale Steamowa wersja jest całkowicie grywalna na moim sprzęcie, nie miałem żadnych problemów. Nie wiem, spróbuj pokombinować coś z ustawieniami, w końcu to Unity.
Kurde, głupio mi, przykro mi że wprowadziłem cię w błąd, ale nie bój, nie zostawię cię na lodzie (pamniętaj moje słowa). Mam nadzieję, że nie płaciłeś pełnej ceny. Kurcze.
Kings Arthur Gold jest drogie – fakt. Trochę pluję sobie w brodę, że nie udało mi się jej kupić w jednym z miliona bundli, bo była i była tanio.
Jeśli lubicie takie klimaty, warto mieć oko na Starbound – nową grę twórców Terrarii. Tym razem w świecie s-f. Jeszcze nie ukończono nad nią prac, a mają w pamięci rozwój ich poprzedniej gry – trochę to potrwa.
Mroku, przełam się i postaraj się przejść Lone Survivor. Nie wiem jak rozwija się fabuła w Silent Hillu, stąd nie wiem na ile rozwiązania fabularne się ze sobą pokrywają, ale w LS zakończenie było (przynajmniej dla mnie) mocno zaskakujące i przy tym niebanalne. Do tego stopnia, że to co się robi w grze i jakie podejmuje się decyzje nabierają innego znaczenia. Brzmi to enigmatycznie, ale zapoznanie się z całą fabułą tej pysznej „indyczej” produkcji jest warte poświęcenia czasu i nerwów. Swoją drogą zdarzyło mi się podskoczyć w fotelu przy przechodzeniu tej produkcji nie raz. :) Niby wydaje się, że te straszydła to tylko zbiór szaro-burych pikseli, ale jednak efekty świetle i sugestywna ścieżka dźwiękowa robią swoje.
A przejścia Maksa możesz żałować o tyle o ile lubujesz się w produkcjach za 20 zł umieszczanych zwykle w koszach w dużych sieciach supermarketów. Bo MP3 to taka prostacka gierka z czyszczeniem kolejnych killroomów, z lokacjami niejednokrotnie wyciągniętymi z Call of Duty. Emocje jak na grzybach. ;)
Max Payne 3 – chuj nie optymalizacja. Reszta wrażeń później ^_^
Hłe hue hłe – mam dziwne przeczucie, że szybko rzucisz „nowym” Maxem. A technicznie faktycznie, mimo, że z nóg nie zwala to potrafi wycisnąć soki z bebechów kompa. Nawet na poprzednim procku i grafie chodziło płynnie (co dziwne nie było), ale za to coolerki myślałem, że mi z budy wylecą na orbitę – ledwo wyrabiały :D
Mroku słyszysz co człowiek mówi! Dobrze mówi :D
Fantastyczna lista gier które zachęcają do sprawdzenia. Niektóre znam, niektóre będę odkrywał i jeszcze komentujący użytkownicy dodali swoje gry od siebie. Miodzio : )
Zauważyłem, że od strony merytorycznej jest coraz lepiej u was co bardzo cieszy. Idziecie we właściwym kierunku bo ten pomysł z rzadszym wydawaniem podcastów był strzałem w dziesiątkę. Macie przez to jakby więcej siły i energii, i więcej czasu aby się porządniej przygotować.
Co się stało z Outtake’ami? Przedtem były a teraz po nich ani śladu. Czyżby nie było tym razem żadnych zabawnych wpadek do dodania, czy może postanowiliście definitywnie z tego zrezygnować?
Heya i am just the first time in this article. I stumbled upon the following board and i also to get It truly useful & the item reduced the problem away considerably. I hope presenting one thing back as well as enable some others like you aided me.