DualShock Podcast #119


Czujecie ten powiew świeżości? Oto przed wami 119 odcinek DualShock Podcast, w którym (wedle życzenia słuchaczy) zrywamy z newsowo-trailerową formą na rzecz swobodnych rozmów o grach starszych i nowszych. Dzisiejszy podcast poświęcony będzie lokacjom z gier – tym, które najbardziej wryły się w naszą pamięć. Listę gier o których będziemy mówić znajdziecie w rozszerzeniu. Niech zaczną się dyskusje! Z niecierpliwością czekamy na komentarze z waszymi ulubionymi poziomami.

W dzisiejszym odcinku:
Bizon przywoła wspomnienia z drugiego Metal Gear Solid, opowie mrożącą krew w żyłach historię z Thief: Deadly Shadows i zachwyci się efekciarstwem God of War II. odin wiele subtelniej przypomni nietypowe sekcje z gier o Batmanie, poruszy nas opowieścią o Prince of Persia i zanurzy nas w klimacie Bioshocka. Blady natomiast w typowym dla siebie stylu zacznie od drugiego Mass Effecta, następnie opisze jedną z misji z oryginalnego Call of Duty, a zakończy wycieczką na wieś z pierwszej Mafii.

Wersja audio. [Pobierz bezpośrednio]

The Walken Dead
Możecie to potraktować jako wstęp :D (najgorsze jest to, że znam prawie każdy z tych cytatów ;D)

Informacje o odin

Staram się utrzymać stronę w jak najlepszej kondycji, oraz być lepszy w tym co robię. Interesuje się grami komputerowymi odkąd tylko dostałem Swój pierwszy komputer, a samym tworzeniem stron internetowych, treścią multimedialną, designem, od około 2003 roku. Tyle tytułem wstępu, na pewno napiszę więcej :)
Ten wpis został opublikowany w kategorii DualShock Podcast, Podcast i oznaczony tagami , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

25 odpowiedzi na „DualShock Podcast #119

  1. ... pisze:

    no nieźle komuś nie podoba się komentarz na temat nowych rzeczy, więc opowiemy o sucharach które każde zna na pamięć… why ;(

  2. odin pisze:

    No nie sprostasz tym potrzebą :D

  3. Bruno pisze:

    Ehh… Thief Deadly Shadows i sierociniec. Kiedy myślę o swoim let’s playu, wygląda to mniej więcej tak:
    ,,Później będzie ta misja, później to…. ale Jezu, później będzie SIEROCINIEC !”
    Końcówka misji wymiata ( jak zresztą cała misja).

  4. Bizon pisze:

    Panie „…” – kiedyś nasze podcasty zawsze tak wyglądały, a formuła została zmieniona na prośbę słuchaczy. Myślę, że to całkiem odświeżające raz na jakiś czas pogadać sobie swobodnie o tym co nas pasjonuje, bo prawdę mówiąc każdego z nas już po części męczy ciągłe gadanie o nowościach. Prawda jest taka (co widać w tym odcinku), że o starszych tytułach gada się zwyczajnie wiele przyjemniej. Tyle z mojej strony…

  5. szacool pisze:

    Dobrze byłoby gdyby w każdym podcascie znalazło się miejsce na blok poświecony nowością jak i wspomnieniami – niestety wasze gadulstwo (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) nie daje szans na zaistnienie bloków tematycznych.
    Z drugiej strony – recenzje i zapowiedzi, omówienia trailerów mogłyby pojawiać się w wersji pisanej (tyle, że niestety wymiana zdań by następowała dopiero w komentarzach) – sam nie wiem – pomyślcie o tym. Bo zawsze chętnie wysłuchuje waszych recenzji i wyznaczania ocen, które mają sens (w przeciwieństwie do całego wszechświata, gdzie: 100%-95% – bardzo dobrze, 90%-80% -średnio, 75%-0% – kicz). Najlepszym wzorem ocen jest chyba szkolna klasyfikacja i tym radziłbym się posilać.

  6. Moruc pisze:

    Pisane recenzje odpadają, bo to marnotrawstwo. Po prostu niech chłopaki poświęcą co któryś podcast, albo pół na szersze obgadanie jakiejś gry. Trailer podcasty nie muszą być co tydzień. A nie ma też sensu pochylać się nad prawie każdą grą jaka wychodzi żeby było jak najwięcej, bo nie o to chodzi :)

  7. Mroku pisze:

    Wszystko już kiedyś było z tego co proponujecie ;d

  8. Moruc pisze:

    no nieźle komuś nie podoba się komentarz na temat nowych rzeczy, więc opowiemy o sucharach które każde zna na pamięć… why ;(

    Mi się bardzo podoba krytyczne podejście, ale przyda się raz na jakiś czas odmiana od trailer podcastów. Krytyka mile widziana w każdej formie podcastu, ale o to chyba nie musimy się martwić(mieszanie z błotem SC: Blackshit included :) )

    Moja ulubiona lokacja w Mass Effect to cała stacja Omega. Jest mrocznie, ci wszyscy najemnicy i podejrzane typy robią klimat.
    I ten stary kroganin – Patriarcha, z przyjemnością słuchało mi się jego opowieści i sposoby zakończenia jego questa były ciekawe, imo jeden z najbardziej klimatycznych questów. Strefa kwarantanny to wisienka na torcie. Spotkanie z umierającym kosmitą na początku, czuć było zarazę w powietrzu, i ta muzyka w tle zalatująca trochę Blade Runnerem http://www.youtube.com/watch?v=2HcO-DVoxcc (tylko do 1:24, bo potem się urywa). O Mordinie już wszystko powiedzieliście.
    Szkoda, że takich miejsc jak Omega jest w ME jak na lekarstwo :(

    Miło wspominam też całą bazę na Shadow Moses w MGS na psx . Dzięki szaro – burej kolorystyce i muzyce użytej w lokacjach udało się stworzyć szpiegowski klimat w pokrytych szronem hangarach. Takie smaczki jak strażnicy chuchający parą z ust czy możliwość przeziębienia się Snake’a też swoje robiły, a to wszystko w 1998 roku.
    Mało która gra może się pochwalić taką klimatyczną muzyką w lokacjach
    http://www.youtube.com/watch?v=NTeGMIKoKkY&list=UU8ggOtfPqTAwYjyqbN9maZg&index=12&feature=plcp
    http://www.youtube.com/watch?v=-gzVbTqJKZc&list=UU8ggOtfPqTAwYjyqbN9maZg&index=16&feature=plcp

    Co do Bioshocka to dziwi mnie, że ludzie chwaląc go mówią głównie o Rapture i całej otoczce, a o gameplayu jakby zapominają. Dla mnie gameplay to sam miód i poziomem dorównuje reszcie. Już dawno nie było nieliniowego FPSa nastawionego w tak dużym stopniu na eksplorację. Gra wynagradza przeszukiwanie każdego kąta, amunicji jest mało, chociaż im dalej tym lżej, ale jak znajduje się kilka przeciwpancernych naboi, które są drogie czy shakuje się sejf i ograbi go to morda się cieszy. Dzięki plazmidom walka staje się bardziej taktyczna, ale nie są one tak przegięte jak w Dishonored, tylko jedna z 8 (czy ile ich tam jest) wydaje się przekokszona, ale reszta nie daje dużej przewagi. Gra ma też trochę Metroidowe podejście, niektóre drzwi na mapie są zamknięte i trzeba wrócić do nich później, nikt nie pogania jak w CODach i innych, to bardzo nie dzisiejsza strzelanka. Skoro tak narzekacie na korytarze to koniecznie powinniście sprawdzić BIoshocka. Padło porównanie do Systemshocka, sam w niego nie grałem ale na filmach wydaje się drewniany i bardziej skomplikowany od Bio. Gra mimo 5 lat na karku wygląda ładnie dzięki komokso podobnej stylistyce i wymagania ma niewielkie i chodzi płynnie więc na laptopie Bizona nie będzie zacinać. Jest chyba demo do pobrania.

    A ulubiony level w Bioshocku to ogród Arkadia. Cukierkowo kolorowy i jednocześnie krwawy, z porytym klimatem jak w całym Bioshocku :P

  9. Moruc pisze:

    Wcięło mi długi wpis, próbowałem dodać drugi raz i nie idzie.

  10. jaruto pisze:

    Zacny podcast, powrót w tak starym stylu bardzo mile widziany wielokrotnie.
    Znam wszystkie momenty jakie omówiliście w podcaście i nie mogę zebrać w tej chwili jakiejkolwiek głębszej myśli przez laptop który ktoś użytkuje obok mnie… Nie mniej, jakieś momenty sobie teraz przypominam.

    Scena z z gry SW Jedi Knight: Jedi Outcast tuż po pokonaniu admirała Fayar który jest ulokowany w specjalnym mechu gdzie mieczem świetlnym nic mu nie możemy zrobić gdyż pole siłowe skutecznie go chroni przed wszelkimi fizycznymi atakami (swoją drogą, genialna walka z bossem) kiedy wszystko się rozpadało a my dryfujemy w powietrzu gdyż jakimś trafem sztuczne przyciąganie ziemskie zostało poważnie uszkodzone i próbujemy uciec z tego statku. Gdy pierwszy raz przeżywałem ten moment było to dla mnie coś niesamowitego gdy poruszaliśmy się bardzo powoli, zmuszani uważać na przerwane kable pod napięciem, manewrować Kylem tak aby nie zranić go a jednocześnie byłą obawa że ten statek zaraz się rozleci bo takie silne wrażenie sprawiał, albo scena gdy wylądowaliśmy na Yavin 4 musieliśmy się udać do Akademii Jedi, zanim tam dotarliśmy czuliśmy takie osamotnienie które jeszcze potęgowała ograniczająca widoczność mgła, wsiadaliśmy po raz pierwszy do pustego ATST i niszczyliśmy z działka wrogów na pobliskiej górze, w pewnym momencie ATST został już tak uszkodzony że musiałem z niego uciekać a do końca drogi było jeszcze daleko, a co gorsza jednostki z rakietami czaiły się za rogiem – to był ogromny strach bo wsiąkłem w klimat tak mocno że zapomniałem grę zapisać i obmyślałem różne strategie przetrwania: czy używać zdolności Jedi i mocą Pchnięcia zawracać rakiety w stronę przeciwnika ale wiązało się to z ogromnym ryzykiem bo nie opanowałem tej umiejętności dostatecznie dobrze aby bez żadnego ryzyka zginąć, w tej grze wystarczy że jedna rakieta trafi cię i była w stanie cię zabić w trymiga, czy też może użyć jakiejś broni palnej – przewijam scroll, patrzę… a tu żadnej pomocniczej broni Kyle nie posiada. Godzinami czaiłem się za wzgórzami i używałem mocy Mind Trick i patrzyłem z satysfakcją jak swój wybijał swoich. Przebrnąłem w końcu przez ten etap a tu patrzę… szok! Jacyś stormtroopersi zamaskowali się w zaroślach, zauważyłbym ich bez problemu ale że mieli zielony kamuflaż więc ciężko ich dostrzec, nie dość że kropi deszcz i ledwo miecz świetlny się pali, słychać syk spadających kropel na jarzącą się klingę to jeszcze jakby tego było mało, nie opodal wzgórza czeka na mnie coś o wiele gorszego. Gdy wskoczyłem na te wzgórze, autentycznie się przestraszyłem bo jak jakaś zjawa wyłonił się nagle Shadow Trooper, nie widziałem wyraźnie sylwetki przeciwnika a tylko unoszącą się w powietrzu czerwoną klingę, przeciwnik ten szybko na mnie zaczął szarżować. Myślałem że nie dam rady ale w pewnym momencie (chyba z nerwów wcisnąłem moc Pchnięcia wprost na przeciwnika i przewrócił się, wtedy ja chodu ile fabryka w nogach dała, nie oglądając się za siebie. Udało mi się uciec od niego na tyle daleko że zrezygnował z gonienia za mną, ale najlepsze miało się dopiero zacząć.
    Docierając do akademii, okazuje się że grupa uderzeniowa Desanna (główny zły, który z wyglądu przypomina jaszczurkę) już jest w trakcie niszczenia tego miejsca. Co ciekawe, wszystkich żołnierzy Republiki można uratować jeśli zdążymy na czas zrobić sałatkę z żołnierzy Imperialnych, brakowało mi tylko jakiegoś wiwatu po uporaniu się z Imperialistami, oni po prostu stali jak kołki. Zaraz za rogiem rycerze Jedi i studenci ścierali się na miecze świetlne z Rebornami (po raz pierwszy spotykaliśmy ich w levelu Ukryte Chmury czy jakoś tak, są to sztucznie zmodyfikowani ludzie wyglądający bardziej jak ludzie, posiadający moc Mrocznych Jedi tak jak w przypadku zmodyfikowanych robotów Shadow Troopers, różnice pomiędzy ostatnimi polegały na większych umiejętnościach i większej sztucznej Ciemnej mocy. Reborni korzystali z dwóch stylów, podczas gdy Shadow Troopers posieli wiedzę o trzecim stylu, najcięższym albo powolniejszym od wszystkich. W ogóle system walki na miecze świetlne dawał niesamowitą swobodę w kombinowaniu atakami mocy… W ogóle dzisiejsze gry z rycerzami Jedi nie są w stanie nawet w 1/3 dorównać w fehtunku do starego już Jedi Outcast – Force Unleashed to przy Outcaście jakaś popierdółka… ale wracając do wspomnień – trochę offtopu narobiłem ;p – same dostanie się do Deasanna nie było tak proste gdyż uciekając, a to walił się tynk, a to musieliśmy zniszczyć wodociąc aby ugasić pożar, proste ale jakie satysfakcjonujące lub ostatni etap gonienia tego Jaszczura gdy widzieliśmy jak wpadł do otworu, zeskakujemy a tu śladu po nim nie ma. Wszystkie ściany są omurowane solidnie, nie ma innej drogi ucieczki jak wyjście stamtąd skąd zeskoczyliśmy – WTF? Rozpłynął się? Później się okazuje, że ściany kryją pewną tajemnicę i istnieje inny sposób na wydostanie się ale nie będę tego zdradzał. To trzeba przeżyć samemu. Na końcu czeka nas krótka pogawędka z wrogiem ( świetna swoją drogą) finalny pojedynek z wrogiem na którego trzeba mieć sposób bo jest on tak silny że potrafi zjechać nam całe hp tylko dusząc i żadne nasze moce nie uwolnią nas z tego uścisku. Jak cię zaczyna dusić, to wiedz że masz już przejebane. Najlepiej wczytaj ostatni save.
    Takich epickich momentów w samej grze jest znacznie więcej, ba cała gra ma świetnie skonstruowane etapy gdzie w każdej misji klimat wręcz wylewa się z ekranu monitora. Parę zaskakujących twistów jak na tamte czasy, interesująca historia najemnika o imieniu Kyle Katarn który po latach walki z Jereckiem, czy jakoś tak… mimowolnie postanowił zrezygnować z tego, czego życie Jedi go nauczyło i w obawie o zatracenie własnego człowieczeństwa, postanowił że już nie będzie nigdy używał zdolności Jedi… Szybko jednak się okazuje, że los brutalnie sprowadzi go na ziemię i czy tego chce czy nie, musi ponownie przypomnieć sobie wiedzę pradawnych mistrzów Jedi i stawić czoło nowemu zagrożeniu.
    Jest to jedna z najlepszych gier w moim życiu, przechodziłem ją z pierdyliard razy pomimo jej liniowości a do tego setki spędzonych godzin na serwerach multi. Gdy już raz wsiąkniesz w tą przygodę, szybko z niej nie wyskoczysz – Piotr Froncz… Jaruto poleca, przez duże P.

    Jeszcze dopiszę inne momenty z innych gier jak tylko mi się coś przypomni. Na tę chwilę, nawet jeśli ktoś miałby mnie obudzić w środku nocy i zapytać jaka gra z serii Star Wars uważasz za najlepszą i zapadła ci najbardziej w pamięć – odpowiem bez wahania… Jedi Outcast.

  11. odin pisze:

    Moruc – I got this :D

  12. Frog pisze:

    Blady stworzył nowy jingiel DSP w outtake’ach ;D Czyj to był pomysł?

  13. jeszolak pisze:

    Świetny podcast. Miła odmiana po poprzednich, które troszkę nużyły nadmiarem nowych informacji (tak, wiem, że to niedojeziorne z mojej strony tak twierdzić, ale mało mnie interesują gry, które niebawem wyjdą). A dzięki dzisiejszemu przypomniało mi się kilka pięknych scen z gier.
    Na po pierwsze: Dość niedawna gra: Red Dead Redemption. Cała gra wręcz ocieka pięknymi lokacjami, a efekty pogodowe: wschody i zachody słońca. Jednak coś co wryło mi się w pamięć to moment, w którym udajemy się do Meksyku. Tu zaznaczę, że w grze jako takiej muzyki jest raczej mało, a jeśli już to jest dawkowana w małych ilościach.
    Tu mała ściąga, bo ciężko to opisać. Ja miałem szczęście, że towarzyszył mi piękny zachód słońca, a także minęło mnie stado dzikich mustangów. Takich widoków się nie zapomina, a moment, kiedy w ciszę wieczoru zagłuszaną tętentem kopyt, wdziera się ta piosenka jest po prostu niesamowity.
    ściągawka:
    http://www.youtube.com/watch?v=i8IonrlZp74&feature=related

    Po drugie: coś z rodzimego podwórka: Wiedźmin 2: Zabójcy Zajęcy. Tu mogę nie bez przesady stwierdzić, że cała gra jest jedną wielką, piękną lokacją, ale puszcza wokół Flotsam nie ma sobie równych. O każdej porze dnia i nocy wygląda cudnie. Mam specjalnego sejwa, którego odpalam sobie tylko po to, aby pobiegać po lesie i potłuc Nekkery :)

    Po trzecie: puszcza z Pierwszego Hitmana. Nie pamiętam dokładnie o co chodziło w tej misji, ale wiem, że wygląd puszczy/gór wbił mi szczękę w biurko.

    Jak da się zauważyć lubię podziwiać naturę w grach :)

    @Jaruto: zgadzam się co do Jedi Outcast. Grałem w to, zanim wiedziałem co to jest w ogóle Star Wars :) Przez pewien czas po obejrzeniu filmu myślałem, że wzięli pomysł właśnie z tej gry.

  14. Bizon pisze:

    Oj, Jaruto dzięki tobie cofnąłem się pamięcią te… 9 lat? Jedi Outcast był w wielu miejscach genialny. Jedi Academy może usprawniło walkę mieczem i dało więcej swobody, ale przez tą swoją „epizodowość” nie wciągała tak mocno jak Outcast, który byłby moją ulubioną grą z serii Star Wars, gdyby nie upojne dnie spędzone przy KOTORach ;). Nie mniej – przez ciebie mam ochotę znów zagrać w JO ;D.

    Jeszolak – grałem w pierwszego Hitmania jakoś rok po premierze i też nie mogłem wyjść z podziwu jak genialnie wyglądała ta dżungla. Sama misja była całkowicie oderwana od wszystkiego co robiliśmy do tej pory (z resztą wszystkie 3 misje w tym regionie były zupełnie oderwane od reszty gry) i bardzo żałowałem, że twórcy nie pokusili się o przemodelowanie tej lokacji na potrzeby Hitman: Contracts.

  15. jaruto pisze:

    Dokładnie. Jest tak jak mówisz, Bizon. Jedi Academy po prostu odrywał od tej ciągłej przygody i przede wszystkim był dużo mniej mroczny od swojego młodszego brata. Wprawdzie Kotory też były bardzo fajne ale zrobiły na mnie takiego wrażenia jak wspomniany Outcast. Do dzisiaj scena moderska radzi sobie zaskakująco dobrze. Może w Outcaście trochę mniej ale w Jedi Academy nadal powstają skiny, modele broni czy też plansz do multiplayera/singla.

    Ile ja bym dał za kontynuację Outcasta albo chociaż wersję tę samą, ale graficznie zbudowaną od podstaw nie naruszając mechaniki lub naruszając ją nie znacznie. Ah… marzenia. Co ciekawe, jestem takim fanatykiem tej gry że zrobiłem do tej gry spolszczenie z kumplem. Rok później okazało się, że nie potrzebnie ponieważ ktoś już wydał polską wersję Outcasta a dzisiaj już pełne spolszczenie istnieje w internecie – z napisami rzecz jasna :) Żaden polski dubbing nie jest w stanie odtworzyć tak dobrze gry aktorskiej co oryginalny.

    odin wspominał o Prince of Persia z 2008 roku, (którego cenię tylko za fabułę i nakreślenie postaci i nic poza tym) więc ja opowiem trochę od jednej z trylogii PoPa, czyli Prince of Persia: Warrior Within – scenka gdzie Prince traci nadzieję na to że uwolni się od Dahaki (stwora który goni księcia za to że z bezcześcił tajemniczy artefakt w młodości i teraz mistyczna bestia pragnie jego śmierci). Po tym jak ponosi porażkę aby uwolnić się od swojego kata, traci wszelką nadzieję gdyż to on okazał się panem własnej zagłady. Na skraju załamania, osuwa się o ścianę i postanawia pogodzić się ze swoim losem, dotyka ściany obok ręką i nagle okazuje się że w podziemiach kryje się manuskrypt wyryty w ścianie przez osobę której udało się zmienić bieg wydarzeń. Gdy odnajdujemy ten artefakt, okazuje się że musimy ponieść odpowiednią cenę za ten dar i… dalej nie będę kończył żeby nie popsuć komuś gdy będzie w to grał : >

    Naprawdę świetny, mroczny klimat/scenariusz jak i rozszerzona mechanika walki. poruszania się, mocy jakie książę zdobywa czyni tą grę również jedną z najlepszych w jakie miałem okazję zagrać. Kiedyś Ubisoft potrafił robić niesamowite gry, oj potrafił… : ) Jeśli ktoś się tylko przekona do tego mrocznego klimatu to czeka go nie zapomniana przygoda w której liczy się coś więcej niż ratowanie świata po raz kolejny…

  16. Bizon pisze:

    Już myślałem, że napiszesz chyba największy spoiler związany z Warrior Within ;). Powiem szczerze – ja myślałem, że w tym momencie gra się skończy (bo większość gier po takim czasie już dobiega końca), a tymczasem mamy zwrot akcji i idziemy dalej – chociaż samo rozwiązanie fabularne jest bardzo naciągane, to w 100% gra nadrabia to sposobem przedstawienia. Kto grał, ten wie o co chodzi – kto nie grał, niech żałuje.
    Szkoda, że pod względem rozgrywki nie mogłem się przekonać do „nowego” księcia, ale może jeszcze kiedyś dam mu szansę ;)

  17. jeszolak pisze:

    Wiem, że pewnie suchar, którego nawet Karol S. by się nie powstydził, ale muszę dodać coś w nawiązaniu do Waszego bonusowego wstępu:

    http://i48.tinypic.com/14j9c0z.jpg

    zawsze mnie to rozwala :P

  18. odin pisze:

    he he he :D

  19. ChrisAenSidhe pisze:

    Najlepsze miejscówki? Na ten moment przychodzą mi do głowy dwie. Pierwsza – Alan Wake – początek gry gdy na promie zbliżamy się do miasteczka. Naprawdę urzekła mnie ta scena. Poza tym obie części Trine, gdzie baśń przetaczała się w serce i umysł jakąś magiczną transfuzją.

  20. jaruto pisze:

    W dwójkę jeszcze nie miałem okazji zagrać ale jedynka była magiczna, to fakt :)

  21. Biszek pisze:

    Half-Life 1 -> Jazda ciapongiem, po prostu, zostanie mi w głowie ten głos, dzwiek poruszającego wagonika, i na sam koniec Good Morning od barney’a, nie ma opcji aby to przebiło cokolwiek innego :) Jako druga gra dla mnie to zdecydowanie by był Starcraft 1, ale to jest RTS, więc nie bardzo można tu ‚mape’ przywiązać.. zastąpie to samym początkiem gry The Suffering.. Jako iżbyłem młody, to zapamiętałem to do kuńca :-) I na sam koniec .. Aliens vs Predator 1, moment co się gra jako Marine, i słychać w kompletnej ciemności chodzącego Facehuggera.

  22. jaruto pisze:

    Dzięki tobie przypomniałem sobie o Aliens versus Predator II gdzie też graliśmy Marinsem – ten moment kiedy grałem po raz pierwszy i kabel się urwał ze ściany a ja myślałem, że to ogon Aliena – prawie cały magazynek zużyłem wtedy :D

  23. szacool pisze:

    Od siebie dodam Medal of Honor: Allied Assault desant na Plaży Omacha.
    Na pewno pierwsze chwile z pierwszym FarCry’em.
    Max Payne – etapy „na tabletach”.
    Poza tym powtórzę jazdę pociągiem na początku pierwszego Half-Live’a i sławetne etapy w pierwszym Batmanie:AA (drugi jeszcze przede mną).

  24. teekay pisze:

    Jeszcze niedawno gdy myślałem o najciekawszych, najefektowniejszych czy po prostu najładniejszych lokacjach do głowy przychodziły mi takie tytułu jak Planescape, Diablo, Icewind Dale i parę innych. Do wczoraj. Bowiem po długiej przerwie ponownie zasiadłem do Dark Souls i moim oczom ukazała się panorama Anor Londo. Nie dość, że samo miasto z lotu ptaka wygląda niczym ogromna metropolia jakby wyjęta z jakiejś baśni, to jeszcze ogólna atmosfera i moment, po którym się tam dostajemy potęguje drzemiące w graczu uczucia. Aż czuje się tę powagę i mistycyzm bijące w tej sytuacji. Mimo, że cała sytuacja przebiega dość banalnie (ot, przenoszą nas na miejsce skrzydlate demony), to jednak cała animacja robi spore wrażenie.

    W ogóle w kwestii designu ale i samego skonstruowania lokacji Dark Souls jest (nie boje się użyć tego słowa) majstersztykiem – jednym z najlepszych przykładów doskonale wykonanej roboty jeżeli chodzi o ten aspekt. Różnorodność, zmienność, tzw. flow, ale też klimat, emocje, atmosfera. To wszystko mało, bo lokacje w DS przyczyniają się, raz: do budowania poczucia małości prowadzonej przez nas postaci (niektóre lokacje wręcz przytłaczają swoją monumentalnością), dwa: same w sobie opowiadają historię. Sama kolejność lokacji ma sens i swoiste drugie dno. Poezja. Szkoda tylko, żeby to wszystko podziwiać, trzeba jednak być nad wyraz wytrwałym (wiadomo dlaczego).

  25. 420 pisze:

    jak zwykle kolejny zajebiście dobry odcinek,pozdrawiam.

Add Comment Register



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>